Aktualności
Strona główna / Aktualności / Aktywność kołem sie toczy
Aktywność kołem sie toczy
data dodania: 2010-12-14 09:47:38
Uśmiechnięci, weseli i bardzo aktywni. Zawsze chętni do działalności społecznej i nastawieni na współpracę. Mimo iż nie mają już 18 lat, niejeden młody człowiek może brać z nich przykład. Dzięki ich działaniom, rozpoczętym zaledwie półtora roku temu, wieś znowu zaczęła tętnić życiem. Mowa o Kole Gospodyń Wiejskich (KGW) z Podlesic. Skupia ono nie tylko operatywne przedstawicielki płci pięknej, ale także dynamicznych mężczyzn.
W Podlesicach KGW już kiedyś istniało – na przełomie lat 60. i 70. – i dość prężnie działało. Jednak nie wytrzymało próby czasu i organizacja zniknęła z życia społecznego gminy. W sołectwie zrobiło się pusto i cicho. Cztery lata temu, kiedy funkcję sołtysa objęła Bożena Pasierb, nastąpił nieoczekiwany zwrot. Mieszkańcy czując potrzebę robienia czegoś pożytecznego, zwrócili się do sołtyski z pytaniem, czy można reaktywować Koło. I tak oto, 13 stycznia 2009 r., organizacja zaczęła funkcjonować na nowo.
Początkowo tworzyło ją kilkanaście osób. Część z nich się wykruszyła, ale obecnie jest silna, mobilna grupa jedenastu osób, które pracują pełną parą. Większość stanowią kobiety, ale jest także trzech panów, którzy równie mocno wspierają organizację. Należy do nich Roman Moczulski, emeryt, dawny mieszkaniec Dąbrowy Górniczej, który porzucił miejski zgiełk i przeniósł się z całą rodziną w te malownicze okolice. – „Mieszkam tutaj od pięciu lat. Wraz z rodziną jeździliśmy na wycieczki rowerowe i przypadkowo trafiliśmy do Podlesic. Bardzo nam się tu spodobało. Szczęśliwym trafem udało się kupić działkę i wybudować dom. Jest nam tu dobrze i nigdzie nie zamierzamy się stąd ruszać”. Pan Roman działa w Kole od początku jego istnienia i uważa, że to najlepsza organizacja, do jakiej kiedykolwiek należał.
Od momentu reaktywowania Koła, Podlesice odżyły. Odbywają się liczne spotkania i imprezy, o sołectwie zrobiło się głośniej nie tylko w gminie, ale i w całym powiecie. Panie i panowie specjalizują się w regionalnej kuchni. Na starannie przygotowane przez nich stoły trafiają smaczne ciasta, łazanki, knedle ze śliwkami, kopytka, dwa rodzaju smalcu oraz kluchy „połom bite” (tak brzmi oficjalna nazwa potrawy) – gwóźdź programu, potrawa, która już niedługo otrzyma unijny certyfikat oryginalnej, regionalnej receptury. Gotują kobiety i mężczyźni. – „Roman ziemniaki obiera, kluchy pałą bije. Taka gosposia z niego” – śmieje się członkini organizacji, Genowefa Kowalska.
Gospodynie specjalizują się również w wyplataniu wieńców dożynkowych i palm wielkanocnych. Z kawałka kolorowego papieru potrafią zrobić małe dzieło sztuki, z jesiennych liści okazały bukiet, a z bibuły – kolorowe pęki kwiatów. Aby umilić sobie wspólnie spędzony czas, układają piosenki: o Podlesicach i ich mieszkańcach, o skałach i Jaskini Głębokiej.
Koło aktywnie bierze udział we wszystkich imprezach organizowanych przez gminę. W zeszłym roku gościło na dożynkach powiatowych w Zawierciu, gdzie przedstawicielka ich sołectwa otrzymała tytuł „Gospodyni roku powiatu zawierciańskiego”. Poza tym jako organizacja, która otwarta jest na współpracę, już od trzech lat wspólnie z Towarzystwem Miłośników Ziemi Zawierciańskiej i Wydziałem Nauki o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego organizują Jurajskie Regionalia. – „Nasza współpraca zaczęła się w 2008 roku od szkoleń agroturystycznych, organizowanych przez naszych partnerów” – wyjaśnia Bożena Pasierb. – „Oni wypowiadali się na temat przyrody, ekologii, a nasi mieszkańcy na temat agroturystyki. Prawda jest taka, że niektórzy z nas nie wiedzieli, jakie bogactwa tu posiadamy. A ta wiedza jest niezbędna przy jakiejkolwiek, nawet krótkiej rozmowie z turystami. Podpisaliśmy umowę i od tamtej chwili staliśmy się parterami. Współpraca układa się bardzo dobrze, a obie strony odnoszą z niej wymierne korzyści” – dodaje.
Dzięki wsparciu finansowemu od swoich partnerów, Koło Gospodyń mogło dwukrotnie skorzystać z kursów filcowania wełny, organizowanych w ramach programu Owca Plus. – „W zeszłym roku robiliśmy rozmaite prace ręcznie. W tym roku kurs został rozszerzony o takie zajęcia, jak pranie, farbowanie czy filcowanie wełny na mokro” – tłumaczy pani sołtys. – „Chcieliśmy pokazać, że z wełny, którą posiadają nasi rolnicy, można robić ciekawe i ładne rzeczy” – dodaje Bogusława Liczner.
Warsztaty były dla członkiń fantastyczną lekcją, podczas której powstały kwiaty, zakładki do książek, etui na okulary, kolczyki i wiele innych. – „Kurs był bardzo ciekawy. Ja już jestem nieco starsza, wzrok już nie ten, ale wnuczka dorasta. Będę miała kogo uczyć” – mówi Maria Staszewska. Również dla Barbary Gawrońskiej zajęcia były interesujące: „Kurs był bardzo przydatny. Pobudzał naszą wyobraźnię”. Panie zamierzają w niedalekiej przyszłości zaoferować filcowe wyroby turystom.
Większość członków organizacji to emeryci i renciści. Tylko dwie z pań są jeszcze aktywne zawodowo, lecz mimo to znajdują czas na udzielanie się w Kole.
Małgorzata Kita przyjechała do Podlesic 31 lat temu. Tu poznała męża i postanowiła opuścić swoje rodzinne miasto, Kutno. – „Tutaj jest całkiem inne życie. Nie zamieniłabym go na żadne inne. Cieszę się, że należę do Koła. To świetna sprawa. Mimo iż pracuję, zawsze chętnie się udzielam, a przewodnicząca zawsze tak ustali godzinę spotkania, aby wszystkim pasowało”.
Z przynależności do Koła zadowolona jest także Maria Staszewska, pochodząca z Sosnowca. – „Przez trzydzieści lat żyłam w mieście. Schemat dnia wyglądał podobnie: praca, dom, praca, dom – i tak w kółko. Gdy się tu przeprowadziłam, zaczęło się nowe życie. A od momentu zawiązania się Koła jest jeszcze lepiej. Mnóstwo zabaw, imprez. Człowiek bawi się tyle, ile chce. Do domu blisko, nawet na bosaka można iść” – mówi z uśmiechem członkini Koła. A koleżanka Małgorzata Staszewska dodaje: „W końcu mamy możliwość spotkania się w miłym gronie. Zawsze się pośmiejemy. Jest wesoło”.
Roman Moczulski także dostrzega zalety mieszkania na wsi. – „W 2006 roku wiedziałem, że przejdę na emeryturę. Zacząłem się zastanawiać, co będę wówczas robił – siedział na ławce przed blokiem albo odpoczywał na balkonie. A tak to działam w Kole Gospodyń i jest super”.
Również turyści, przyjeżdżający do Podlesic z rozmaitych zakątków Polski, nie mogą narzekać na nudę. – „Jest spokojnie. Ludzie bardzo gościnni i komunikatywni. Blisko do skał, Góra Zborów jest dobrze zagospodarowana. Można spróbować wspinaczki lub po prostu spacerować. Poza tym przez naszą wieś przebiega Szlak Maryjny. Co roku odwiedzają nas pielgrzymki” – podkreśla przewodnicząca Koła.
Działania organizacji są odbierane przez mieszkańców różnie. Jednym się podoba, inni dziwią się i kręcą nosem. Ale członkowie Koła na uszczypliwe komentarze nie zwracają uwagi. – „Nie podoba się ludziom może dlatego, że długo we wsi nic się nie działo, a teraz taki szok dla wszystkich” – mówi Barbara Gawrońska. – „Muszą się oswoić. A poza tym w każdej chwili mogą do nas dołączyć” – dodaje.
A wstąpić na pewno warto. Tym bardziej, że KGW z Podlesic podchodzi do swojej działalności profesjonalnie. Zaledwie sześć miesięcy po zawiązaniu się organizacji, Koło posiadało już tradycyjne stroje. „Jako sołtys wsi napisałam projekt, w ramach którego otrzymaliśmy fundusze na zakup koszy, ławek do sołectwa oraz strojów dla naszej organizacji” – wyjaśnia Bożena Pasierb. Pełna garderoba składa się z długiej spódnicy, fartuszka, białej bluzki z kołnierzykiem, kubraka, korali, chusty i skórzanych wiązanych botków. Niestety męska część Koła nie doczekała się jeszcze tradycyjnego podlesickiego ubioru, ale być może niedługo ta sytuacja się zmieni.
W najbliższych planach podlesickie KGW ma organizację Andrzejków dla młodzieży szkolnej i gimnazjalnej. – „Trzeba ich troszkę rozruszać. Byłoby fajnie, gdyby zaangażowali się w działalność Koła lub w inny sposób w życie naszej wsi” – mówi sołtyska.
Koło planuje również zorganizowanie Mikołajek dla dzieci. Przed Bożym Narodzeniem szykuje się także wielkie pieczenie ciastek. Ale najciekawszym pomysłem na nadchodzące tygodnie jest ufilcowanie termosu na garnek, w którym członkowie gotują znane kluchy. – „Mamy surową wełnę, dopiero co otrzymaną od rolników, świeżo po ostrzyżeniu owiec. Chcemy ją wykorzystać. To świetny materiał, utrzymujący ciepło” – wyjaśnia p. Roman. – „Pracy będzie sporo, bo garnek jest stulitrowy. Ale już teraz zacieramy ręce do pracy” – dodaje.