Aktualności
Strona główna / Aktualności / Bronimy zwykłych ludzi
Bronimy zwykłych ludzi
data dodania: 2011-12-22 09:34:56
z Małgorzatą Benc, szefową Biura Terenowego Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność” w Zawierciu rozmawiają Paweł Abucki i Remigiusz Okraska
P.A.R.O.:Jest Pani działaczką „Solidarności” od lat – jak ocenia Pani kondycję zarówno „Solidarności”, jak i w ogóle związków zawodowych w powiecie zawierciańskim? Ilu członków ma „Solidarność” w skali powiatu?
Małgorzata Benc: Nie czuję się upoważniona do oceniania innych organizacji związkowych, szczególnie że ich liczba jest spora. Tylko w firmach działających na terenie powiatu zawierciańskiego – choć niekoniecznie mających tu siedzibę – jest ich co najmniej kilkadziesiąt i to nawet pomijając Pocztę Polską, w której ponoć działa 67 organizacji związkowych.Jeśli chodzi o „Solidarność”, to od kilku lat systematycznie zwiększają się zarówno szeregi naszego związku, jak i liczba firm, w których działamy. Istotne jest przy tym, że wśród nowych członków związku przeważają ludzie młodzi, urodzeni po 1980, a zatem nie pamiętający powstania „Solidarności”. Wiedzą oni jednak, że do realizacji życiowych celów niezbędna jest stała, bezpieczna i uczciwie wynagradzana praca. Nasz związek, stojąc zawsze po stronie pracowników, daje szanse na uzyskanie stabilnego zatrudnienia oraz podstawowego bezpieczeństwa socjalnego.Trudno natomiast podać, ilu dokładnie członków ma „Solidarność” na terenie powiatu. Po pierwsze, nie ma takich statystyk. Po drugie, struktura terytorialna związku ma charakter celowy – nie jest powiązana z podziałem administracyjnym, a członkostwo związane jest z organizacją zakładową, nie z miejscem zamieszkania. Przykładem niech będzie kolej, która na naszym terenie jest pracodawcą dla sporej ilości osób, ale została podzielona na kilkanaście spółek. W efekcie pracownicy PKP Cargo mieszkający w Łazach mają komisję zakładową w Katowicach. Jednak liczebność poszczególnych komisji jest znana, więc można szacować, że legitymacje „Solidarności” ma kilka tysięcy mieszkańców naszego powiatu.
P.A.R.O.:Nasz region nie wydaje się szczególnie aktywny pod względem działalności związkowej. Zapewne wpływ na to ma upadek lub podupadłość wielu zakładów pracy.
M.B.: Jeśli liczyć zawierane w ciągu roku porozumienia płacowe, wygrywane przez związkowych prawników procesy w sądach pracy czy wywalczone w ten sposób zaległe wynagrodzenia, to aktywność jest znaczna. Największym sukcesem ostatnich lat „Solidarności” ziemi zawierciańskiej jest wygrane dla pracowników PKP Cargo roszczenie finansowe w wysokości kilkuset tysięcy złotych. Aktywnie uczestniczymy także w akcjach społecznych naszego związku – choćby w niedawnym zbieraniu podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o podwyższeniu płacy minimalnej – oraz solidarnie wspieramy walkę naszych kolegów w innych regionach.Natomiast fakt, że rzadkością są na naszym terenie strajki, pokazuje jedynie, jak silne są związkowe argumenty w czasie negocjacji – prowadzą do osiągnięcia porozumienia już na tym etapie sporu. Trzeba pamiętać, że strajk w działalności związkowej jest zawsze ostatecznością, podobnie jak wojna w dyplomacji.
P.A.R.O.:Jak wygląda rozwój „Solidarności” w regionie zawierciańskim? Czy związek podejmuje działania poszerzające bazę członkowską? Czy „Solidarności” udało się zdobyć przyczółki w nowych lokalnych firmach prywatnych, gdzie jak wiadomo związki nie są zwykle mile widziane przez właścicieli i zarząd?
M.B.: Działania na rzecz rozwoju związku to jedna z podstaw naszej aktywności. Prowadzą je zarówno komisje zakładowe, jak i wyspecjalizowana komórka w Zarządzie Regionu Śląsko-Dąbrowskiego. Dzięki temu na naszym terenie obserwujemy systematyczny wzrost związkowych szeregów, choć są też organizacje zakładowe, których liczebność maleje. Bilans jest jednak od kilku lat dodatni.Część organizacji międzyzakładowych obejmuje działaniem również nowe firmy, a co jakiś czas powstają od zera nowe komisje, choć jest to trudne w powiecie, gdzie nie ma nowych zakładów zatrudniających większą liczbę pracowników. Do utworzenia samodzielnej komisji zakładowej potrzeba co najmniej 10 osób. W praktyce trudno znaleźć tylu aktywnych ludzi w przedsiębiorstwie mającym poniżej 50 zatrudnionych. Stąd popularność komisji międzyzakładowych lub komisji środowiskowych.Jeśli natomiast chodzi o właścicieli i zarządy, u których związki zawodowe nie są mile widziane, to taką samą niechęć mają gapowicze na widok konduktora, albo kieszonkowcy, gdy zbliża się policja. Pracodawcy opierający swoją działalność na wyzysku załogi, z założenia są wrogami związków zawodowych, gdyż te bronią poszanowania prawa oraz interesów pracowniczych. Natomiast dla cywilizowanych pracodawców związki są ważnym i cenionym partnerem społecznym.
P.A.R.O.:Jak lokalnym strukturom „Solidarności” układają się relacje z pracodawcami? Swego czasu było głośno o konfliktach w zawierciańskiej odlewni czy w MZK.
M.B.: Zdecydowana większość organizacji zakładowych co roku po krótszych lub dłuższych negocjacjach zawiera porozumienia płacowe z dyrekcjami. Oznacza to więc co najmniej poprawne relacje. Do konfliktów dochodzi tam, gdzie pracodawcy albo nie wywiązują się z obowiązków, do których należy terminowa wypłata wynagrodzeń, albo bezczelnie łamią prawo do działalności związkowej czy narażają ludzi na niebezpieczeństwo, jak to miało miejsce w „czerwonych autobusach”.Polem konfliktów jest również naruszanie praw pracowniczych, wynikające ze złej organizacji pracy, a także nieprzestrzeganie przez pracodawców zasad BHP. W tym ostatnim przypadku nie może być mowy o żadnej taryfie ulgowej – dla „Solidarności” zdrowie i życie pracowników są najważniejsze.
P.A.R.O.:Wchodzi Pani w skład Zarząd Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność”. Jak sytuacja powiatu zawierciańskiego wygląda na tle całego regionu z punktu widzenia ilości członków związku, przestrzegania praw pracowniczych itp.?
M.B.: Jest oczywiste, że powiat w większości rolniczy nie może imponować wielkością szeregów związkowców. Jednak odsetek członków związku w stosunku do ogółu zatrudnionych nie odstaje u nas od notowanego w innych biurach terenowych. Niestety podobnie jak zachowania wielu pracodawców, którzy wynagrodzenie minimalne uważają za jedynie obowiązujące, wolny rynek to dla nich swoboda zwalniania, czasowe umowy z pracownikami przedłużają co miesiąc, natomiast harmonogramy czasu pracy zmieniają z dnia na dzień. Jednocześnie zarządzają za pomocą stresu, a przepisy prawa pracy lekceważą. Do tego oczywiście narzekają na ciężką dolę przedsiębiorcy i kłopoty z brakiem stabilności załogi, a nie zwracają uwagi na taki „drobiazg”, że rata leasingowa ich terenówki jest kilka razy wyższa od pensji w przedsiębiorstwie.
P.A.R.O.:„Solidarność” protestuje przeciwko zwolnieniom np. w szpitalu powiatowym w Zawierciu. Szpital jest zadłużony na prawie 50 milionów zł. Czy nie obawia się Pani, że kurczowe trzymanie się stanowisk w upadających przedsiębiorstwach doprowadzi do likwidacji placówek?
M.B.: Szpitala powiatowego nie można traktować wyłącznie w kategoriach „przedsiębiorstwa”, gdyż ludzkie zdrowie i życie nie są towarem. Szpital ma być placówką ochrony zdrowia, kompleksowo zapewniającą bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańcom całego powiatu, a nie przypadkowym zbiorem oddziałów, dobranym ze względu na atrakcyjność obecnego kontraktu z NFZ. Nie wolno przy tym zapominać, że właściwa opieka medyczna wymaga pewnej minimalnej liczby personelu medycznego. Dalsze jego ograniczanie oznacza już igranie ze zdrowiem pacjentów.Oczywiście dużym problemem jest zadłużenie szpitala, ale za taki stan nie odpowiada personel, lecz kolejni dyrektorzy oraz samorząd powiatowy, który powinien sprawować nad nimi nadzór właścicielski. Jak z tego obowiązku się wywiązywał, to temat na oddzielną rozmowę. Warto jedynie przypomnieć powołanie na stanowisko dyrektora szpitala osoby bez żadnego doświadczenia, a do tego nie spełniającej ustawowych wymogów.Mówiąc o długach szpitala, należy zadać pytanie, czy jeśli ratowanie zdrowia mieszkańców powiatu kosztuje więcej niż planowano, to należy pozwolić ludziom umierać, czy może wygospodarować dodatkowe pieniądze na ochronę zdrowia? Podobnie, jeżeli na skutek powodzi straż pożarna przekroczy budżet, czy reakcją ma być zwalnianie strażaków?
P.A.R.O.:Popularny stereotyp prezentuje związki zawodowe jako grupę zadymiarzy, ale znane są przecież liczne przykłady konstruktywnych działań związków, ich wkładu w polepszanie kondycji firmy, sprawną organizację pracy itp. Czy może Pani podać lokalne przykłady owocnej współpracy związków z szefostwem przedsiębiorstw?
M.B.: Ten „popularny stereotyp” jest równie prawdziwy, jak to, że wszyscy politycy kradną, a urzędnicy zawsze biorą łapówki. Trzeba pamiętać, że podstawowym zadaniem związków zawodowych jest obrona interesów pracowniczych oraz walka o poszanowanie prawa. Jednak znacznie częściej odbywa się ona przy stole negocjacyjnym lub na sali sądowej, niż na ulicach. Zresztą nawet uliczne demonstracje „Solidarności” trudno uznać za zadymy, chyba że – wbrew słownikowi i zasadom demokracji – za takową uznamy każdy społeczny sprzeciw wobec polityki rządu lub samowoli pracodawców.Natomiast jeśli właściciel lub dyrekcja nastawieni są na dialog ze związkami zawodowymi, to często udaje się wypracować rozwiązania poprawiające efektywność przedsiębiorstwa lub ratujące je przed bankructwem. Tak było choćby w przypadku zawierciańskiej Huty Szkła Gospodarczego.
P.A.R.O.: Prowadziliście m.in. punkt porad pośrednictwa pracy, w poprzednich latach lokalna nauczycielska „Solidarność” wspierała organizowanie kolonii dla dzieci z ubogich rodzin. Proszę opowiedzieć o takich lokalnych inicjatywach, które przełamują stereotyp związkowca-zadymiarza.
M.B.: Pracownicy zakładów objętych działalnością związkową kojarzą „Solidarność” głównie z corocznymi podwyżkami, stabilnymi wypłatami oraz obroną przed zwolnieniem. Mają też pewność, że otrzymają bezpłatne wsparcie przez związkowego prawnika. Mogą też liczyć na tańsze zakupy dzięki związkowej karcie rabatowej „Grosik” czy na atrakcyjną ofertę wyjazdów urlopowych.Nie tylko nauczycielska „Solidarność” organizuje razem z Akcją Katolicką darmowe wyjazdy kolonijne dla dzieci z najuboższych rodzin. Również związkowa fundacja im. Grzegorza Kolosy co roku wysyła dzieci związkowców na dofinansowane kolonie. Natomiast inicjatywa poszczególnych komisji zakładowych „Solidarności” w organizowaniu wyjazdów turystycznych, koncertów i imprez sportowych jest praktycznie nieograniczona. Należy jednak pamiętać, że jest to najczęściej oferta tylko dla związkowców i ich rodzin. Natomiast akcje kierowane do najuboższych – wspomniane kolonie nauczycielskiej „Solidarności” czy też paczki przedświąteczne w ramach akcji „Z koszyka do koszyka” – mają charakter otwarty. Organizowane są one ze zwykłej ludzkiej solidarności.
P.A.R.O.: Wspomniała Pani o programie lojalnościowym „Grosik”. Dzięki niemu członkowie „Solidarności” mogą robić zakupy taniej. Była Pani jedną z czołowych osób wprowadzających ten program nie tylko w okolicy, ale w skali całego regionu śląsko-dąbrowskiego. Jakie są konkretne korzyści dla związkowców z „Grosika”? Jaka jest skala zainteresowania tym programem wśród członków „Solidarności” w powiecie?
M.B.: Zasady programu „Grosik” są proste. Każdy związkowiec „Solidarności” może otrzymać imienną kartę rabatową, którą honoruje kilka tysięcy sklepów i placówek usługowych na terenie całego kraju, a kilkaset w woj. śląskim. Udzielają one upustów wynoszących od kilku do kilkunastu procent. Rabaty są różne, gdyż były negocjowane indywidualnie. Na przykład w zawierciańskim Intermarche wynoszą 5%, w zagłębiowskich aptekach zazwyczaj 6%, w sklepach z odzieżą i galanterią 5-10%, w zakładach fryzjerskich najczęściej 10%. Bywają również prawdziwe okazje, jak okulary słoneczne tańsze w Zawierciu o połowę! Z kartą „Grosik” można również taniej zjeść pizzę, wykupić wczasy lub... zrobić kurs na prawo jazdy. A jakim cieszy się zainteresowaniem? Nosi ją w portfelach zdecydowana większość związkowców „Solidarności” na naszym terenie.
Artykuł archiwalny rozmowa Paweł Abucki i Remigiusz Okraska z Małgorzatą Benc szefową Biura Terenowego Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność” w Zawierciu jak bronić zwykłych ludzi.
Zawiercianin jesień 2011 Nr 3 (9)