Aktualności
Strona główna / Aktualności / Koła Gospodyń Wiejskich – kobiety na wagę złota
Koła Gospodyń Wiejskich – kobiety na wagę złota
data dodania: 2010-04-16 10:27:00
Do takiego wniosku, jaki zawarłam w tytule, dochodzę po przemiłym zimowym i mroźnym popołudniu spędzonym u pani sołtys Podlesic – Bożeny Pasierb. To Gospodyni Roku Powiatu Zawierciańskiego oraz przewodnicząca podlesickiego Koła Gospodyń Wiejskich.
Nie sądziłam, że na kilka wstępnie przygotowanych pytań uzyskam odpowiedź w postaci sterty dokumentów i tak samo licznych notatek.
Jak jest w Podlesicach – chyba każdy z nas zdążył się w ostatnich latach zorientować. Turystyka kwitnie, okolice pięknieją, ludzi przybywa. Tu jest dużo do roboty. Wie o tym każda mieszkanka. Ale natłok pracy im niestraszny! Dom, mąż, dzieci, wnuki, do tego turyści i… – wydawałoby się, że to już przeżytek – Koło Gospodyń Wiejskich.
– Kiedyś nasze babki, później matki, a teraz my chciałyśmy własnego Koła – mówi pani sołtys. – A że nasze kobiety przychylnie odniosły się do pomysłu, 13 stycznia tego roku mogłyśmy świętować pierwszą rocznicę wspólnej działalności.
Początki i procedury
Pierwsze w Polsce Koła Gospodyń Wiejskich powstawały ponad 130 lat temu, jako inicjatywa kobiet. Współcześnie natomiast w Podlesicach, oprócz 18 członkiń, bez żadnych oporów przepustkę dostało też 4 panów, bo męska ręka zawsze się przyda, a może jest też trochę prawdy o kobiecej kłótliwości i mężczyźni musieli przyjść z pomocą.Dawniejsze Koła organizowały kursy gotowania, szycia czy pieczenia, przygotowywały biesiady, spektakle i festiwale ludowe. Pielęgnowały tradycję i pomagały potrzebującym. Na szczęście dziś, jeśli dokonały się pewne zmiany, nie zatracono po drodze niczego, co dobre i pożyteczne. Zauważając niebywałą modernizację i na nowo odkrywając uroki krajobrazów Jury, jak również pamiętając o dorobku kulturowym i społecznym poprzednich pokoleń, Świetlica Wiejska w Podlesicach w każdą pierwszą środę miesiąca wypełnia się gospodyniami na czele z przewodniczącą, jej zastępcą – Barbarą Pacan, sekretarzem – Barbarą Gawrońską i skarbnikiem – Genowefą Kowalską.A jest po co się zbierać i co uzgadniać. Z biegiem czasu przybywa nowych planów i obowiązków. Praktycznie każde święto – i to małe, i duże, lokalna impreza – oficjalna lub nie. Mnóstwo do zrobienia.Pani prezes ma jednak wszystko pod kontrolą. Energii i wiedzy wystarcza, żeby wspólnie z gospodyniami i gospodarzami piec ciasteczka na święta, dbać o podlesickie imprezy, robić wieńce, palmy czy ozdobne kwiaty, pomagać w organizacji życia w okolicy.Jeśli ktoś pomyślałby, że założenie takiej organizacji jest proste – mocno by się mylił. – O, proszę, tu są papiery – zebranie w celu powołania Koła musi być protokołowane. – Naszym podstawowym źródłem finansowania są składki członkowskie – 5 zł – informuje pani Bożena.
Nie ma jak domowe jedzenie
Zbliżał się tłusty czwartek. Po słodkim podwieczorku, wypijam gorącą herbatę u jednej z członkiń – pani Genowefy, gdzie moje oczy radują się widokiem soczystych kolorów specjalnie uszytego stroju.Piękna bluzka, spódnica i korale przypominają mi, jak wspaniałą tradycją może poszczycić się nasz kraj. Przywołują również wspomnienia dziecięcych marzeń o posiadaniu stroju ludowego.Panie są przy tym wszystkim, co mnie oczarowało, niezwykle skromne. Pani Genia dodatkowo podziwia inne Koła i ma nadzieję, że ich – młode i początkujące – za jakiś czas im dorówna.Z pełnym brzuchem i z zaproszeniem na Ostatki, białymi ścieżkami wróciłam do domu. W głowie krążyła mi myśl – czy za jakiś czas wielkie miasta nie wykorzystają na swoje potrzeby wizerunku gospodyń wiejskich, aby reklamować firmy cateringowe? Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie, bo nic nie jest w stanie przebić przyjemności wspólnego życia w zgodzie z naturą, sąsiadami i cieszenia się pomysłami, jak i przede wszystkim wspólnej ich realizacji.Jedno jest pewne: gospodynie będą miały sporo pracy, bo widać wyraźnie, że na lepsze zmienia się stosunek „mieszczuchów” wobec wsi i folkloru.
„Ostatki”
Ostatki, Mięsopust, Podkoziołek czy Śledzik. W każdym regionie Polski ostatnie dni karnawału określane są innymi nazwami. I choć to wtorek, poprzedzający Środę Popielcową, kojarzony jest z huczną zabawą – tańcami, muzyką i smacznymi potrawami – Podlesanki już w poniedziałek zorganizowały zabawę, na którą zaprosiły osoby z pobliskich miejscowości. Były wspólne śpiewy, smaczne jedzenie i miła atmosfera podczas wspólnych rozmów.Jednym z gości był Cezary Barczyk – sołtys Kroczyc, który po przyjacielsku obiecał pomóc swoim gospodyniom, które przed rokiem utraciły przewodniczącą. – Nie mamy się gdzie podziać. Mamy wielkie chęci na powtórne zintegrowanie się jako Koło, bo wszystko nam się rozsypało. Ale nadal jesteśmy doceniane i zapraszane na różne uroczystości. Jesteśmy więc dobrej myśli – zwierza się pani Barbara Jakubowska z Kroczyc.Dowodem na to, że gospodyniom należał się tak wspaniały dzień wolny, jest natomiast program, jaki wytyczyły sobie panie ze Stowarzyszenia Wspierania Inicjatyw Gospodarczych z Lgoty Murowanej. – Od czasu, kiedy powstało nasze Stowarzyszenie – w marcu 2009 roku – staramy się wspierać kulturę, działalność edukacyjno-oświatową, reaktywować zwyczaje folklorystyczne i działać na rzecz dzieci i młodzieży – przedstawia cele prezes Stowarzyszenia, Aneta Głażewska.Wrażenia ze spotkania chyba najprościej oddać w słowach piosenki, która stała się swoistym hymnem podlesickiego Koła, a dla zgromadzonych gości zachętą do częstszych odwiedzin:
Nasze Podlesice ładna okolica
Każdy się turysta przyrodą zachwyca
Zachwycają pola, zachwycają lasy
Nam się wspominają starodawne czasy
Podlesicki lesie, ty zielony gaju
Zieleń żeś się wszędzie, nie tylko po kraju
Patrzę ja se w górę, patrzę ja se w doły
Tutaj w Podlesicach jest mi świat wesoły
A w tych Podlesicach gospodynie słyną
Z całego powiatu wybrano jedyną
A my w Podlesicach od dziecka mieszkamy
Kto do nas zawita mile przywitamy
A my Podlesanki cieniuteńkie w pasie
Bo kto chłopców kocha to się nie upasie /.../
Przyszłość
Czego chcieć więcej – pomyślimy. Jest wszystko, co potrzebne, żeby być szczęśliwym – zaangażowanie, przyjaźń i radość życia w tak pięknych okolicach.Martwi jedynie pewien fakt. Gospodynie mają nadzieję, że ich córki, synowe, a potem i wnuczki staną się kontynuatorkami tradycji, ale plany młodszego pokolenia nie zawsze są z tym zgodne. – Nie, nie planuję wstąpić do Koła Gospodyń. Chcę wyjechać do jakiegoś dużego miasta. Z miastem wiążę swoją przyszłość – mówią Martyna i Sandra, które uczestniczą w zabawie. A to niestety najczęstsza odpowiedź na pytanie zadane młodym dziewczętom.
Artykuł achiwalny rozmowa Zawiercianin nr 1 (3) wiosna 2010