Aktualności
Strona główna / Aktualności / Lekcja kultury
Lekcja kultury
data dodania: 2010-11-15 13:42:23
Z panem Sławomirem Woźniczko spotykam się w poniedziałkowe przedpołudnie. Mamy rozmawiać o poezji. W rzeczywistości rozmawiamy na każdy temat: o sztuce, pisarzach, muzyce. O ludziach, o życiu i o miłości, bo to od niej wszystko się zaczęło.
Sam o sobie mówi tak: „Sławomir Woźniczko. Lat 48. Mieszkaniec Pilicy. Piszę wiersze od osiemnastego roku życia, a powodem, dla którego zacząłem, była miłość. Miłość do dziewczyny, która jest obecnie moją żoną i matką naszych dwóch synów. Poprzez różne zawirowania losu i, nie ukrywam – lenistwo, piszę tylko »do szuflady«, odsuwając wydanie wierszy na bliżej nieokreśloną przyszłość”.A miłość, bo to ona jest przecież najważniejsza, rozprzestrzenia się dalej i dalej. Swoją twórczością, pasją i wiedzą Poeta podbija serca, za co otrzymał szereg wyróżnień i dyplomów. I choć nie zdecydował się na publikowanie wierszy, był mile zaskoczony zajęciem trzeciego miejsca w IV Turnieju Jednego Wiersza o Laur Wespazjana Kochowskiego. Do konkursu zgłosił pana Sławomira anonimowy fan jego twórczości. W jego wierszach smutek i nostalgia występują na przemian z radością, a nawet frywolnością. A co najważniejsze, przepełnione są głębią, mądrością i bije z nich wiedza połączona z pasją. Są to wiersze różne. Jedne powstawały z inspiracji i zachwytu nad wielkimi postaciami poezji polskiej, jak Norwid, Pawlikowska-Jasnorzewska czy Gałczyński. Inne rodziły się pod wpływem impulsu, w czasie ważnych chwil czy przypadkowych spotkań. Nigdy nie zdarzyło się Poecie pisanie czegoś na zamówienie, bo jak sam mówi: „Nie czuję takiej potrzeby, że każdego dnia czy tygodnia muszę coś napisać. Najlepiej gdy mnie coś nagle zaskoczy. Natomiast jeżeli chcę coś napisać, a okazuje się, że utwór wymaga 3-4 poprawek – odrzucam go. Nie może być więcej poprawek merytorycznych, bo to wskazuje, że coś jest w tym wierszu wymuszone”. W zbiorach nie brak także utworów pisanych prozą. Są to głównie humoreski lub humorystyczne felietony wzorowane na twórczości Stefana Wiecheckiego. – „Chciałem sprawdzić się także w większej formie artystycznej, pośredniej między oratorium a śpiewogrą, opartą na listach i wspomnieniach oficerów polskich pomordowanych w Katyniu. Niestety ta sfera twórczości również nie doczekała się swojej premiery” – informuje mnie pan Sławomir.Choć wiersze i zapiski w większości nie opuszczały murów domu, udało się jednak zorganizować dwa wieczory autorskie. Twórca mile je wspomina: „Byłem zdumiony, po pierwsze pozytywną reakcją młodzieży na propozycję uczestnictwa, jak również tym, że zabrakło miejsc siedzących na sali. Pewnie zdarzył się ktoś taki, kto przyszedł z czystej ciekawości, z myślą, co on tam nowego znowu nawymyślał. Bo stałych fanów raczej nie posiadam, sporadycznie ktoś z rodziny sięgnie czy zapyta, co nowego udało mi się stworzyć. Taką osobą jest na przykład chrześnica mojej żony i jej mama”. Z żoną pana Sławomira również mam przyjemność zamienić kilka słów. Zdradza mi, że koleżanki czasami dziwią się, że nie jest najwierniejszą fanką swojego męża i nie zaczytuje się w wierszach, których spora część tworzona była specjalnie dla niej. Ale jak sama mówi: „Jestem okropną realistką. Jednak razem z mężem się uzupełniamy. Inaczej byłoby nudno. Tak chyba trzeba”.Rozmawiamy też o muzyce. To kolejna stała pasja mojego rozmówcy. Najprościej mówiąc, jako muzyk i poeta można poczuć się spełnionym. Bo wspaniale jest ująć w słowa rzeczy, o których nie mówi się na co dzień. Przenosimy na papier myśli, którymi nie chcemy dzielić się wprost, albo wręcz przeciwnie – może nie wiemy, jak o nich porozmawiać, albo najzwyczajniej w świecie nie mamy z kim. Papier i nasz wewnętrzny głos są w tym przypadku dobrą alternatywą. Podobnie jest z muzyką – to niezastąpiona forma ekspresji, wyrażenia siebie i przekazania tego innym. Artysta słyszał niejednokrotnie słowa krytyki: „Nie wypada ci: jesteś dorosły, masz rodzinę, po co ci to...? Ale najważniejsze, że została chęć, bo przecież z muzyką jestem związany od 15. roku życia. Przez ponad ćwierć wieku grałem w różnych zespołach na klawiszach lub perkusji, a teraz bawię się dźwiękiem na syntezatorach” – mówi pan Woźniczko.Miejmy nadzieję, że praca pana Sławomira zaowocuje, rozkwitnie i na stale zakorzeni się w kulturze lokalnej społeczności. Na pewno poruszy wiele serc i umysłów oraz da impuls wielu innym, piszącym jedynie „do szuflady”. Z tymi myślami opuszczam progi pięknego, gościnnego pokoju, który wraz ze mną chłonął wers po wersie „Małe miasteczko”, „Papierowy świat”, „Koncert” i wiele innych liryków.To była cenna lekcja kultury.
MAŁE MIASTECZKO
W kamiennym łuku pod schodami
Widnieje prosta, ciemna droga
Ostatnia droga tych co sami
Wracają już do swego Boga
Fasada zamku z góry Piotra
Jak wyspa w morzu drzew, zieleni
Tu jeszcze ciszę można spotkać
Ślady przeszłości, dawnych cieni
Niżej z powierzchnią pomarszczoną
Wietrzykiem lekkim, stawy drzemią
Słoneczne blaski w wodzie toną
Gdy przeglądają się jesienią
A zimą śnieżny całun biały
Na dachach skrzy się wież kościołów
Jakby łabędzie przyleciały
Albo ze skrzydeł puch aniołów
Może się nie ma czym zachwycać
Stare uliczki, wciąż te same
Małe miasteczko, ot Pilica
Lecz tu wyrosłem, tu zostanę
Sam już nie wiem co jest patriotyzmem lokalnym
a co przyzwyczajeniem
Sławomir Woźniczko
Pilica 04.09.2005 r.
Rozmowa archiwalna Eweliny Bednarz z panem Sławomirem Wożniczko spotykają się w poniedziałkowe popołudnie. Mamy rozmawiać o poezji a tak apropo rozmawiamy o sztuce, pisach, muzyce. O ludziach, o życiu i o miłości, bo od niej wszystko się zaczęło.
Zawiercianin Nr 3 (5) jesień 2010