Aktualności
Strona główna / Aktualności / Mania Filcowania - niezwykłe warsztaty
Mania Filcowania - niezwykłe warsztaty
data dodania: 2010-05-20 09:09:13
Pod koniec kwietnia w Miejskim Ośrodku Kultury „Centrum” im. A. Mickiewicza w Zawierciu odbyły się niezwykłe warsztaty rękodzieła, w których główną rolę odegrało niepozorne włókno wełniane. W tajniki filcowania uczestników zajęć wprowadzała pasjonatka filcu i utalentowana artystka skutecznie promująca rękodzieło filcowania w Polsce – Agnieszka Jackowska.
Na uczestników zajęć czekały trzy rodzaju warsztatów: biżuteria – wykonywanie małych elementów ficowych: kulek, łez, wężyków, kostki, spirali, montowanych za pomocą przyrządów jubilerskich w breloczki, bransoletki oraz korale; kwiaty – wykonywanie filcowego kwiatka z kolorowej wełny; etui – bezszwowe wykonanie filcowego etui z wzorami wg własnego pomysłu. Ponadto wszyscy zainteresowani mieli okazję poznać bliżej historię tego najstarszego materiału włókienniczego podczas specjalnie przygotowanego spotkania.
Mimo, iż szkolenia były odpłatne, cieszyły się dużym zainteresowaniem, gromadząc sporą ilość uczestników. Agacie Bożek, mieszkance Zawiercia zajęcia bardzo się podobały. „Osoba prowadząca warsztaty była bardzo kompetentna. W jasny i zrozumiały sposób potrafiła wytłumaczyć co zrobić z wełną, aby uległa ona sfilcowaniu. W związku z tym, iż jestem nauczycielem wychowania przedszkolnego, zdobytą wiedzę wykorzystam na pewno w przyszłym roku pracując z grupą sześciolatków. Będziemy robić drobne upominki na dzień Babci czy Dzień Mamy. Mam nadzieję, że dzieci sobie poradzą” – mówi uczestniczka zajęć. „Wszystkie warsztaty były ciekawe. Jedyne co muszę teraz zrobi, aby skutecznie pogłębiać zdobyte umiejętności to zaopatrzyć się w przedmioty niezbędne do filcowani” - dodaje.
Wszystkich zainteresowanych wzięciem udziału w warsztatach, prowadzonych przez Agnieszkę Jackowską na terenie całego kraju zapraszamy an stronę: agnieszkajackowiak.pl. Poniżej prezentujemy krótki wywiad z artystką.
Kiedy zaraziła się Pani "miłością" do filcowania?
Pierwszy raz zobaczyłam filcowe przedmioty na Węgrzech ponad 6 lat temu. Do teraz przechowuję zakupione tam torebeczki i podziwiam jakość wykonania i specyficzny styl węgierskiego filcowania, mocno zakorzenionego w azjatyckim wzornictwie. Poprzednie lata również zajmowałam się wełną, ale taką uprzędzioną, na potrzeby tkactwa. Spędziłam trochę czasu na Mazowszu, z tkaczkami starszego pokolenia, ucząc się tkania na krosnach regionalnych pasiastych wzorów. Filcowanie było dla mnie zatem kontynuacją, ale i nowym odkryciem w zastosowaniu wełny. Niestety filcowanie ręczne nie było jeszcze w Polsce kilka lat temu w ogóle znane, filc kojarzony bardzo przaśnie i użytkowo (głównie jako podkładki pod meble), więc była to niemała trudność, aby zdobyć odpowiednią wełnę i tej techniki się nauczyć. Zatem trochę podpatrzyłam na Węgrzech, potem próbowałam sama, potem już warsztaty w Niemczech i znowu własne eksperymenty. A tak właściwie to ciągle się uczę, bo każdy nowy przedmiot to nowe filcowe wyzwanie.
Co szczególnego jest w tej sztuce, że poświęca Pani jej swój wolny czas?
Filcowanie to specyficzne rękodzieło. Łączy właśnie to, co dla mnie najcenniejsze, czyli tradycję ze współczesnością. Tutaj wielka tradycja wyrobu azjatyckich jurt, dywanów, toreb, charakterystycznych czapek derwiszy, ciepłych walonek, znalazła swoje nowoczesne, designerskie, czasami ekstrawaganckie przełożenie pod postacią szalików na jedwabiu, biżuterii z filcowych kulek, kapeluszy, zabawek dla dzieci, mis. Jest to praca z żywym surowcem, który wymaga ciągłej czujności, uwagi i kreatywnego podejścia. Zawsze fascynowało mnie rękodzieło, w którym trzeba rozgryźć jakąś metodę. Przy filcowaniu jest to przede wszystkim dobranie odpowiedniego rozmiaru wyjściowego, aby praca skurczyła się o odpowiedni procent i dobranie odpowiedniej jakości wełny do pożądanego produktu (trudno byłoby nosić czapkę z twardej górskiej wełny, a kapcie zrobić z mięciutkiej wełny z merynosa australijskiego). I to jest fascynujące. Obok wykonywania filcowych wyrobów zajmuję się również nauką filcowania. Prowadzę warsztaty dla dzieci, młodzieży i dorosłych. To piękne odczucie, kiedy w czasie zajęć uczestnikom powstaje coś z niczego. Kiedy ich ręce z surowej wełny wykonują barwne kwiaty, korale, czapki, szale, kapcie czy obrazy.
Czy trzeba posiadać szczególne umiejętności oraz sprzęt aby wytwarzać wyroby z wełny?
Po prostu trzeba mieć chęć i ręce gotowe do masowania, rolowania, pocierania, tarcia. Oczywiście zasadniczym surowcem jest wełna, najlepiej czesankowa, czyli wyprana, oczyszczona z zabrudzeń i tłuszczu. Potrzebna jest też woda i mydło, które pomagają wełnie pracować, czyli kurczyć się. Jest sporo nowoczesnych udogodnień w akcesoriach, ale tak naprawdę w Mongolii czy Turcji bez mydła oliwkowego, specjalnych mat, igieł, filcarze potrafią wykonać przepiękne dywany, czy nawet domy z filcu – jurty. Zatem jest to prawdziwie ręczna robota i to one sprawiają, że wełna się filcuje.
Prowadzi Pani warsztaty w całej Polsce?
Tak, staram się dzielić swoją wiedzą, prowadząc zajęcia na poziomie podstawowym i zaawansowanym. Cieszy mnie, że filc jest coraz bardziej popularny w Polsce i generalnie wełny i innych naturalnych surowców jest coraz więcej w przedszkolach i szkołach. To piękne odczucie, kiedy w czasie zajęć w rękach uczestników powstaje coś z niczego (z wełny czesankowej podobnej do waty powstają barwne kwiaty, korale, czapki, szale, kapcie, obrazy. W celach edukacyjnych założyłam również stronę internetową dotyczącą filcowania: www.filc.art.pl, na której obok historii i techniki filcowania, można zobaczyć filmy dokumentalne przedstawiające ostatnie ślady polskiego filcownictwa: o walonkach na Podlasiu i suknie na Podhalu i Orawie. Na stałe prowadzę zajęcia w swojej Pracowni SztukaPuka w Poznaniu (www.sztukapuka.pl). Nie mogę niestety dotrzeć wszędzie, więc zrealizowałam kurs filcowania na DVD, dzięki któremu w Polsce mamy już tak wiele filcujących osób.
Jak ocenia Pani zaangażowanie oraz umiejętności uczestników zajęć odbywających się pod koniec kwietnia w Miejskim Ośrodku Kultury w Zawierciu?
Warsztaty w tych okolicach przeprowadzałam już drugi raz, bo zdarza się tu coś wyjątkowego, co ogromnie doceniam. Realizowany przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Zawierciańskiej projekt „Owca +” na obszarze Rezerwatu Góry Zborów stał się powodem, dla którego pojawiły się w okolicy stadka owiec. Aby hodowcy nabrali większego przekonania do hodowli owiec (tak naprawdę docelowo wykorzystywanych jako naturalne kosiarki Góry Zborów), a okoliczni mieszkańcy poczuli, że może być w tym korzyść, filcowanie pojawiło się jako jeden ze sposobów wykorzystania pozyskanego runa. Warsztaty w Podlesicach w sierpniu 2009 roku były bardzo cennym, obustronnym doświadczeniem i inspiracją. I mam nadzieję, że taką inspiracją były również kwietniowe warsztaty w Zawierciu, na których filcowałyśmy biżuterię, kwiaty i etui. Byłoby wspaniale, gdyby następne filcowe prace wyszkolone przeze mnie Panie wykonywały z runa z odnawianej tutaj rasy owcy olkuskiej. Mam nadzieję, że rzeczywiście filcowanie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej może stać się dobrym sposobem na dopełnienie hodowli owiec, dobrym pomysłem na produkt regionalny lub po prostu fascynującym hobby.