Aktualności
Strona główna / Aktualności / Nowa publikacja CIL
Nowa publikacja CIL
data dodania: 2011-05-27 12:31:13
Pod koniec maja ukazała się nowa pozycja wydawnicza Centrum Inicjatyw Lokalnych. To broszura Macieja Świderskiego pt. „Jurajskie oblicza wojny”.
Maciej Świderski od lat bada historię lokalną, szczególnie rozmaite aspekty działań wojennych na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Znany jest m.in. z odkrywania i promowania dawnych umocnień wojennych. O swojej pasji i aktywności opowiadał na potrzeby pisma „Zawiercianin” w wywiadzie, który można przeczytać tutaj.
Centrum Inicjatyw Lokalnych wydało właśnie nową publikację Macieja Świderskiego. Broszura „Jurajskie oblicza wojny” dotyczy rzeczywistości okresu II wojny światowej w okolicach Zawiercia. Autor prezentuje ówczesny podział terytorialny (pobliska granica między terenami włączonymi do Rzeszy niemieckiej a Generalną Gubernią) oraz wynikające z niego problemy i represje, związane m.in. z kontrolami granicznymi. Zwraca uwagę także na materialne ślady tamtych wydarzeń, opisując m.in. lokalizację niemieckich strażnic granicznych i innych placówek kontrolno-represyjnych. Wielkim atutem broszury są zawarte w niej liczne relacje świadków tamtych wydarzeń, zebrane pieczołowicie przez autora. Są one publikowane po raz pierwszy.
Broszura napisana jest w sposób przystępny i ciekawy. Nie jest to kolejny wypis z podręcznika, który sucho przedstawia fakty historyczne, lecz nasycone emocjami opowiadania ludzi, którzy przeżyli ówczesne czasy. Całości dopełniają ciekawe fotografie.
Publikacja ukazała się w niewielkim, kolekcjonerskim nakładzie. Można się z nią zapoznać jednak także w wersji elektronicznej – całą broszurę w formacie PDF można pobrać tutaj.
Na zachętę do zapoznania się z całością prezentujemy poniżej fragment broszury, zawierający przytoczoną relację Adama Komendy z Zawiercia:
Moja rodzina mieszkała w Zawierciu, było nas 5 osób, matka (wdowa) i trzech młodszych braci, ja byłem najstarszy (15 lat). Żyło się bardzo biednie, bowiem tylko ja pracowałem na całą rodzinę w Hucie Szkła w Zawierciu. Linia graniczna między Rzeszą Niemiecką a Generalną Gubernią przebiegała przez Błeszno k. Częstochowy, Dębowiec, Choroń, Ostrów k. Żarek, Górę Włodowską, Skarżyce, obok Ogrodzieńca, Kwaśniów, a dalej w okolice Olkusza i Trzebini. Ludności polskiej zamieszkałej w Rzeszy Niemieckiej dokuczały trudne warunki bytowe. Produkty żywnościowe i odzież kupowało się na kartki.
Wiele osób starszych, w tym nawet dzieci, w czasie okupacji udawało się nielegalnie przez granicę po zakup żywności, słoniny, mięsa, mąki żytniej i pszennej oraz ziemniaków. Zawiercie należało do Rzeszy. Za namową serdecznego kolegi – Jerzego Supernaka, udałem się z nim przez granicę do Generalnej Guberni po mąkę. Było to w miesiącu czerwcu 1942 roku. Granicę Generalnej Guberni i Rzeszy przeszliśmy obok Pomrożyc, idąc początkowo przez pola w kierunku lasu, żeby jak najprędzej dojść do Skarżyc.
Jednak zostaliśmy wytropieni przez Straż Graniczną. Funkcjonariusze tej straży wołali po niemiecku, aby się zatrzymać, my jednak nie usłuchaliśmy tych wezwań i dalej podążaliśmy. Po chwili usłyszałem szczekanie psa, który biegł do nas a strażnicy wrzeszczeli głośno „Halt! Halt!”. Na widok dużego, wojskowego psa zatrzymaliśmy się z kolegą i stanęliśmy nieruchomo. Pies nas nie gryzł i czekał na żołnierzy. Wartownik niemiecki zabrał nas i zaprowadził do budynku Straży Granicznej w Pomrożycach. Pomieszczenie znajdowało się w domu prywatnym, na końcu wsi, przy drodze do lasu.
W budynku Straży Granicznej przebywało kilka starszych kobiet i mężczyzn, schwytanych na granicy. Jeden ze strażników zapytał po polsku: „W jakim celu udawaliśmy się za granicę Rzeszy?”. Odpowiedziałem, że po mąkę, ponieważ matka i bracia są głodni. Zabrano mi woreczki na mąkę i rzucono w kąt pomieszczenia. Wyprowadzono mnie przed budynek straży granicznej. Wartownik krzyknął po niemiecku „Raus! Raus!”. Pchnął mnie, przewróciłem się, po czym podniosłem i zacząłem biec, ile sił w nogach. Nie oglądając się za siebie, biegłem w kierunku Blanowic i dalej do miejsca zamieszkania – Zawiercia.
W następnym dniu dowiedziałem się od kolegi Supernaka, że Niemcy również jego puścili wolno. Osoby starsze zostały przekazane do Głównego Urzędu Straży Granicznej w Kromołowie, a stamtąd deportowano je do więzienia lub obozu w Oświęcimiu. Ja i mój kolega Jerzy mieliśmy dużo szczęścia w nieszczęściu, Niemcy potraktowali nas jako młodocianych – łagodnie.
Zachęcamy do lektury broszury „Jurajskie oblicza wojny”!