Aktualności
Strona główna / Aktualności / Pielgrzymka to nie wycieczka
Pielgrzymka to nie wycieczka
data dodania: 2009-09-10 11:10:11
Niezwykle łatwo można napisać całkiem udany artykuł o kilkuset ludziach w dużej części młodzieży, wędrujących przez kilka dni z Zawiercia do Częstochowy. Takie zjawisko jest przecież znane na terenie całej Polski, a zdarza się, że i z innych krajów pojawi się przed jasnogórskimi wałami grupa i to całkiem liczna.
Łatwo też taki artykuł spłycić skupiając się jedynie na powierzchownej części pielgrzymki, na marszu, pocie, spaniu w namiocie itp.
Trzeba jeszcze przed napisaniem pierwszego słowa zrozumieć po co te rzesze opuszczają ciepłe i względnie szczęśliwe domostwa, czasem bliskich i przyjaciół, elektryczność, seriale i ruszają w drogę w ciężkich warunkach wiążącą się z bólem, odciskami, pragnieniem, oparzeniami przez słońce lub przemoczenia przez ulewny deszcz ...
Wnętrze kościoła rozpalone jest światłami lamp. Kapłan stoi przed ołtarzem i czyni znak Krzyża, a stojący w ścisku ludzie kreślą go z powagą na swoich ciałach. Wszyscy idą za krzyżem. Najpierw szyld potem różaniec, chorągwie: narodowa, maryjna, papieska, następnie Wierni. Wszyscy wpatrzeni w Krzyż.
Droga w upalnym słońcu jest ciężka, nie można jednak myśleć tylko o sobie. Tuż za krucyfiksem kilkanaście ludzi niesie różaniec. Nie jest lekki. Na szczęście już idą nowi wypoczęci pielgrzymi i zastępują ich w tej posłudze. Od tej chwili różaniec łączy ze sobą coś więcej niż paciorki.
Ubrani w czerwone kamizelki z białym krzyżem ratownicy maltańscy prowadzą wózki, na których niepełnosprawni jadą do cudownego obrazu Matki Boskiej z prawdziwą wiarą. Wielu z nich cierpi, w podróży trakt jest niewygodny i wyboisty, często nie mogą nawet mówić, nie mogą stanąć, ale wystarczy raz spojrzeć im w oczy i poświęcić chwilę na rozmowę, wyciągnąć pomocną dłoń, a zobaczy się jak wygląda szczęście.
Oślepiający ogień szalał w palenisku wokół, którego siedzieli lub stali młodzi i starsi śpiewając na całe gardło. Repertuar był różny, talent nieszczególny, ale serca były te same.
W wieczornych ciemnościach pielgrzymi kroczą z zapalonymi pochodniami na Drogę Krzyżową po Małym Giewoncie. Dwie dziewczyny blondynka i brunetka niosą światło obok chłopaka niosącego krzyż. Nagle jedna pochodnia zgasła, gdy powiał wiatr. Koleżanka pospieszyła z pomocą. Dwa płomienie nie zgasną tak łatwo.
Noc jest zimna w sierpniu, ale pozwala odpocząć, nie wolno jednak zapomnieć, że Pan Bóg jest blisko nawet gdy jest ciemno. Wspólna modlitwa w olsztyńskiej kaplicy po trudach całego dnia wlała w serca spokój i chęć do działania. KSMowicze byli gotowi do dalszej wędrówki.
Za murami jasnogórskiego klasztoru już u celu pielgrzymki kapłan i kilku chłopaków zmierzali do zakrystii. Zbliżała się Msza Św. W kaplicy świętego obrazu jeden z ministrantów z zachwytem dziecka przyglądał się wszystkiemu. Był bardzo zestresowany... z miłości.
Jasna Góra nigdy nie zasypia. Jej oczy są zawsze otwarte na ludzi, którzy bez ustanku przychodzą. Najliczniej przychodzą Ci młodzi, śpiewając i tańcząc, nawet kiedy jest ciemna noc zjawiają się setkami i tańczą godzinami menueta. Tak naprawdę się da.
W ciszy i ciemności da się usłyszeć dźwięk zgniatanej puszki i trzask rozbijanej butelki. Jakiś krzyk, jakiś nienormalny, pijany śmiech. Ktoś pomylił pielgrzymkę z wycieczką.
Nie zawsze dane jest wraz ze wszystkimi powrócić do domu. Czasem trzeba ich opuścić ciałem, ale tylko ciałem.
Pomimo niemiłosiernie palącego słońca pielgrzymi nie ustępują. Ciągle chcą śpiewać tańczyć witając tych, którzy wyszli ze swoich domów im na spotkanie. Już niedługo rodzinne miasto, kościół, bliscy, do których pątnicy zanieśli Jasnogórskie błogosławieństwo. Nikt nie zastanawia się nad sensem. Każdy po prostu go widzi, bo na pielgrzymkę nie wystarczy iść, ale trzeba ją przeżyć. Tak samo jak ponad 400 Zawiercian, którzy z różnych parafii m.in. z Bazyliki p.w. Św. Ap. Piotra i Pawła, bez lęku idących na jasnogórski szczyt niosąc w bagażu nie tylko ubrania i prowiant, ale cały ostatni rok swojego życia.