Aktualności
Strona główna / Aktualności / Praca społeczna daje mi mnóstwo satysfakcji
Praca społeczna daje mi mnóstwo satysfakcji
data dodania: 2011-10-14 11:03:53
Człowiek jest dla niej najważniejszy. Latem i zimą swoje szlaki przemierza rowerem. Nie boi się wyzwań. Przebojowość i skuteczność to jej znaki rozpoznawcze. O 25-leciu pracy społecznej, życiowych doświadczeniach i najbliższych planach opowiada Krystyna Męcik – prezes Uniwersytetu Trzeciego Wieku (UTW) w Łazach, w rozmowie z Joanną Walczak.
J.W.: Właśnie mija 25. rok Pani pracy społecznej na Ziemi Zawierciańskiej. Dlaczego przez ćwierć wieku angażowała się Pani w działania na rzecz lokalnej społeczności i jak przebiegała ta droga?
K.M.:: To chyba ma się we krwi. Człowiek rodzi się z impulsem do działania na rzecz drugiego człowieka. Chętnie udzielałam się społecznie już od czasów szkoły podstawowej. Najpierw wspólnie z zakonnicami działałam na rzecz dzieci głuchoniemych w kościele Św. Piotra i Pawła w Zawierciu. Zachęciłam koleżanki, abyśmy zrobiły coś ciekawego dla tych osób. Udało się – w kaplicy sióstr zakonnych powstał cykl zajęć artystycznych dla tej grupy dzieci.
W latach 70. byłam harcerką, później działaczką Związku Młodzieży Socjalistycznej i LZS. Po nieudanej próbie dostania się do Liceum Pedagogicznego, znalazłam zatrudnienie w Domu Mody „Elegancja” w Zawierciu, gdzie trafiłam na wspaniałe środowisko ludzi pracy. Gdybym miała kiedyś powtórzyć swoje życie, to tak właśnie chciałabym zaczynać. To tam, pracując na produkcji, poznałam wspaniałe matki, żony i córki – kobiety, które oprócz rodziny i pracy zawodowej miały na utrzymaniu całe gospodarstwa rolne. To właśnie od nich nauczyłam się szacunku wobec pracy i drugiego człowieka.
J.W.: Podjęcie pierwszej pracy nie przeszkadzało Pani w dalszym realizowaniu się na polu społecznym?
K.M.: Zaczęłam działać w Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej (ZSMP), gdzie pracowałam z młodzieżą wiejską. Propagowaliśmy sport, turystykę, zamiłowanie do teatru. Młodzież wyjeżdżała na różnego rodzaju obozy, uczestniczyła w spartakiadach i olimpiadach. W tym okresie powołałam również koło PTTK przy Domu Mody „Elegancja”, a w latach 80. zostałam wybrana przewodniczącą lokalnego oddziału Ligi Kobiet, gdzie zaraziłam pozostałe członkinie miłością do sportu i turystyki.
J.W.:Widać, że sport jest w Pani życiu bardzo istotnym elementem. Na co dzień mieszkańcy Łaz i Zawiercia widują Panią przemierzającą długie kilometry na rowerze.
K.M.: Dla mnie to wspaniały ekologiczny środek lokomocji, służący zdrowiu latem i zimą, oszczędzający czas. Samochód to bezczynność i zastygły tryb życia. Rower to ruch i zdrowie. Dzięki niemu jestem w dobrej kondycji, o czym może świadczyć zajęcie drugiej i trzeciej lokaty w biegach na dystansie 200 m podczas Olimpiady Uniwersytetów Trzeciego Wieku.
J.W.:Wróćmy do aktywności społecznej. Jak dalej potoczyła się Pani droga życiowa?
K.M.: Ukończyłam technikum odzieżowe w Częstochowie. Następnie podjęłam studia pedagogiczne i rozpoczęłam pracę w szkole, gdzie uczyłam przedmiotów zawodowych. Łączyłam wówczas pracę z działalnością społeczną. Teraz się zastanawiam, jak znajdowałam czas na to wszystko. Każdą wolną sobotę oraz niemal wszystkie niedziele spędzałam z młodzieżą na rajdach. Uczestniczkami wycieczek były młode, niezamożne dziewczyny, które chciały ciekawie spędzić wolny czas. Na przykład przychodząc do Chaty Studenckiej w Wiśle pytałyśmy, czy jest coś do zrobienia. Zawsze było sporo pracy. Czy to okna umyć, czy wyprać pościel. Dziewczyny bardzo chętnie to robiły, a w ramach wynagrodzenia otrzymywały darmowy nocleg.
J.W.:To chyba nie wszystkie formy Pani pracy z młodzieżą?
K.M.: Ucząc w Liceum Odzieżowym, powołałam koło projektowania i prezentacji mody. Moimi uczennicami były wspaniałe dziewczyny z okolic Zawiercia, większość pochodziła z wiosek, miały od najmłodszych lat wpojony szacunek wobec osób starszych. Dlatego chętnie przystały na moją propozycję, aby z pokazem mody pojechać do domu opieki dla osób starszych, który znajdował się przy klasztorze w Częstochowie. To było niesamowite doświadczenie. Podopieczne zakładu, dowiedziawszy się o naszym przyjeździe, z wrażenia nie mogły spać w nocy. Cieszyły się, że ktoś chce przygotować coś dla nich – starych kobiet, traktowanych zazwyczaj jak osoby nikomu niepotrzebne. Dziewczyny przywiozły drobne upominki, sam pokaz był przepiękny. Modelki prezentowały nie tylko najnowsze trendy, ale także modę dla osób starszych.
Później taki pokaz prezentowałyśmy w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Częstochowie dla 700 kobiet z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Wówczas po raz pierwszy zetknęłam się z uniwersytetem dla seniorów. Były to lata osiemdziesiąte.
J.W.:Wtedy była Pani młodą kobietą i nie myślała o założeniu UTW. Kiedy zatem przyszedł pomysł na taką inicjatywę?
K.M.: To prawda, byłam wówczas młoda, ale choć może to brzmieć zaskakująco, już wtedy zakiełkowała myśl, że w przyszłości sama mogłabym założyć taką organizację. Pamiętam, jak podczas występu dziewcząt czytałam plan zajęć Uniwersytetu. Byłam pod wielkim wrażeniem sposobu działania tamtej organizacji. Pomyślałam wówczas, że warto byłoby w starszym wieku uczęszczać do takiego uniwersytetu.Po latach pojechałam do tej samej placówki z propozycją przeprowadzenia zajęć z edukacji zdrowotnej, którym to tematem interesuję się od dawna i który jest moją pasją. Gdy już wiedziałam, ile osób starszych jest zainteresowanych takimi inicjatywami, jak wychodzą do drugiego człowieka, ile nawiązują przyjaźni, jak rozwijają swoje pasje, to pomyślałam, że taki uniwersytet przydałby się w Zawierciu albo w Łazach.Z tym pomysłem zwróciłam się do władz naszego miasta. Okazało się, że również burmistrz Łaz myślał od jakiegoś czasu, że dobrze byłoby mieć u nas taką organizację. Z tego powodu otrzymałam od władz lokalnych ogromne wsparcie w początkach przedsięwzięcia. I tak jest do dzisiaj. Współpraca układa się bardzo dobrze. To szczególnie ważne, gdyż wszyscy w UTW pracujemy społecznie.
J.W.:Uniwersytet z Łaz należy do najbardziej prężnych organizacji społecznych na naszym terenie.
K.M.: W naszym stowarzyszeniu działa 13 sekcji. Najbardziej aktywne wśród nich są plastyczna, teatralna i kabaretowa. Mamy liczne wykłady, świetnie radzimy sobie na zajęciach komputerowych. Staramy się zdobywać fundusze zewnętrzne na różnego rodzaju ciekawe akcje, jak na przykład Senioriada, czyli Ogólnopolska Olimpiada Uniwersytetów Trzeciego Wieku, którą organizowaliśmy w tym roku już po raz trzeci. Na zajęciach zawsze powtarzam seniorom, że to jest ich czas. Czas, gdy mogą odkryć swoje pasje, nowe cele i nadać nowy sens własnemu życiu.
J.W.:Jest Pani świetnym, ale dość rzadkim przykładem, że warto angażować się społecznie. Jak według Pani wygląda dzisiejsze zaangażowanie, szczególnie wśród młodych ludzi?
K.M.: Wydaje mi się, że taką postawę trzeba wykształcić wśród młodzieży. W „minionym ustroju”, mimo jego różnych wad, istniał duży nacisk na podmiotowe traktowanie drugiego człowieka, na dostrzeżenie jego godności, na szacunek wobec czyjejś rzetelnej pracy. W tej chwili liczy się tylko pieniądz. Jeżeli chodzi o zaangażowanie, to mieszkańcy Łaz angażują się bardzo chętnie. Czasami pojawiają się problemy, jak niezdrowa rywalizacja, ale ogólnie biorąc obraz całości jest pozytywny. W naszym stowarzyszeniu widzę wyraźnie, że ludzie odkryli swoje pasje. Angażują się naprawdę całym sercem. Walczą o wszystko, o to, aby zdobyć pieniądze na ciekawe działania, aby wypromować naszą gminę. Ci ludzie przez całe życie byli podporządkowani kierownictwu w pracy, wykonywali polecenia, a tu nagle mogą się realizować, pokazać, otworzyć, rozwijać zainteresowania.
J.W.:A co Pani daje aktywność oprócz satysfakcji społecznikowskiej?
K.M.: Przede wszystkim bardzo lubię drugiego człowieka i sprawia mi olbrzymią radość, gdy inni ludzie są szczęśliwi z powodu sukcesów w działalności społecznej. Mój mąż śmieje się, że powinnam zająć się ogródkiem. Ale ja się spełniam i realizuję na polu społecznym. Nie mam nawet czasu iść do lekarza, zresztą ta praca społeczna daje mi tyle zadowolenia, tak mnie wciąga, że często zapominam o problemach zdrowotnych i innych.
J.W.: Jest Pani rodowitą Zawiercianką i w tym mieście spędziła Pani większość życia.
K.M.: W Łazach mieszkam dopiero od momentu przejścia na emeryturę. Wcześniej całe moje życie toczyło się w Zawierciu. To wciąż jest moje miasto – gdy przyjeżdżam do Zawiercia, czuję się lekko i szczęśliwie. Często wiosną wsiadam na rower i przecieram stare szlaki.
J.W.: Jak według Pani zmieniło się Zawiercie?
K.M.: Jest dużo ludzi przyjezdnych, ale gdy wykładam edukację zdrowotną na UTW w Zawierciu, to spoglądam na twarze osób znanych z dzieciństwa. Te panie tak mało się zmieniły. Pamiętam panią z apteki, panią pracującą w kiosku. To piękne, dojrzałe kobiety. Miło, że możemy się ponownie spotkać.
J.W.: Obecnie przewodzi Pani UTW w Łazach, a od ponad dziesięciu lat swoją wiedzą na temat medycyny holistycznej dzieli się Pani ze słuchaczami innych podobnych placówek w całym kraju. Czy jest coś jeszcze, o czym nie wiemy w kwestii Pani aktywności?
K.M.: Działam też w ogólnopolskiej federacji UTW, prowadzę również zajęcia z terapii dźwiękiem. Jestem także prezesem Stowarzyszenia Ostoja w Łazach, na które niestety trochę brakuje mi czasu. Tutaj czekam, aby w działania organizacji włączyli się młodzi ludzie, dyrektorzy szkół, nauczyciele czy samorządowcy.W lutym tego roku powołałam nowe stowarzyszenie – Śląsko-Zagłębiowskie Stowarzyszenie Alzheimera i Zespołów Neurodegeneracyjnych. Czekam jeszcze na sfinalizowanie formalności, ale już bardzo się zapaliłam do tego zadania. Tym bardziej, że organizacja skupiać będzie bardzo dynamiczne, aktywne osoby. Jest były prezes Urzędu Skarbowego w Zawierciu oraz koleżanki z zawierciańskiego uniwersytetu. Już teraz nawiązaliśmy współpracę z licznymi organizacjami. To moje kolejne wyzwanie.
Artykuł archiwalny rozmowa Joanny Walczak z Krystyną Męcik o 25-leciu pracy społecznej, życiowych doświadczeniach i najbliższych planach.
Zawiercianin Lato 2011 Nr 2 (8).