Aktualności
Strona główna / Aktualności / Rzemieślnik to nie biznesmen
Rzemieślnik to nie biznesmen
data dodania: 2011-01-05 08:54:55
Spotkanie z rzemiosłem ma w sobie coś z historii. Zawody rzemieślnicze kształtowały się przecież i rozwijały na przestrzeni wieków. Myli się jednak ten, kto sądzi, że można je uznać jedynie za element przeszłości. W XXI wieku zawierciańscy rzemieślnicy nadal prowadzą wszechstronną działalność i walczą o klienta.
Gdzie sięgają korzenie
Rozmawiam ze Starszym Cechu. Jan Witkowski pochodzi z Sulęcina. Do Zawiercia przyjechał w 1977 r. Prowadzi salon optyczny, stoi także na czele zrzeszenia optyków z całej Polski. Wspomina: „Rynek potrzebował, abyśmy działali wspólnie. Przychodziło tutaj 1200 rzemieślników. Z tamtych spotkań rodziła się pokoleniowa zmiana. Starsi koledzy przekazali nam społecznikostwo. Ktoś musiał przejmować odpowiedzialność. Współpracowałem z moimi poprzednikami: p. Józefem Groją, Starszym Cechu oraz radnym miejskim, później także z p. Bogusławem Słomczewskim. Przyszła kolej, że to grono zaufało mnie”.
Wspomnienia J. Witkowskiego kierują uwagę na historię Cechu w Zawierciu. Obfituje ona w wydarzenia mające związek z codziennym życiem mieszkańców miasta. Nie sposób przedstawić jej w jednym artykule. W sposób obszerny o historii Cechu traktuje monografia autorstwa Bogdana Dworaka, wydana z okazji 85-lecia istnienia organizacji.
Aktualna kondycja
Cech zrzesza dziś m.in. szewców, tapicerów czy fryzjerów, ale także reprezentantów branży motoryzacyjnej. Tradycja i nowoczesność – te dwa słowa dobrze określają aktualny profil działalności organizacji zrzeszającej ok. 200 podmiotów.
Starszy Cechu obrazowo opowiada o obecnym zasięgu działania: „Dzisiaj jest ponad 3 mln małych i średnich przedsiębiorców. Z tego pochodzi 60% dochodu narodowego brutto i ponad 97% zatrudnienia w Polsce. Osoby zrzeszone w zawierciańskim Cechu zatrudniają więcej ludzi, niż CMC Zawiercie”. Taka wiedza przekreśla perspektywę myślenia o Cechu jako organizacji zaściankowej czy archaicznej.
Nie jest jednak tak dobrze, aby nie mogło być lepiej. W trakcie naszej rozmowy w siedzibie Cechu przy ul. Piłsudskiego pojawia się osoba pragnąca dołączyć do organizacji. Jeszcze przed 1989 r. taka sytuacja nie miałaby miejsca – przynależność do Cechu była wówczas obowiązkowa. Przemiany ustrojowe przyniosły zmiany w ustawodawstwie. Akces do wszelkich organizacji stał się dobrowolny.
Nie wszyscy rzemieślnicy czy przedsiębiorcy chcą się zrzeszać. Starszy Cechu komentuje tę postawę: „Ubolewam, że przedsiębiorcy nie kwapią się z przystępowaniem do Cechu. Organizacja potrzebuje kolejnych członków, którzy podpowiedzą, jak zmodyfikować działania Cechu w aktualnych warunkach”.
Pewnie wiele osób zastanawia się, co Cech może zaoferować przedsiębiorcy. Okazuje się, że zakres działań Cechu jest całkiem szeroki. – „Grupujemy firmy o profilu ponad 20 zawodów. W samej branży motoryzacyjnej są aż cztery: lakiernictwo, blacharstwo, mechanika samochodowa, elektromechanika. Jest wędliniarstwo, cukiernictwo, piekarnictwo, fryzjerstwo, szewstwo, stolarstwo i kilkanaście innych” – wylicza dyrektor Cechu, Tadeusz Rataj.
Co daje im Cech? Na przykład pomoc prawną. – „Potrzeba dostosowania się do rynku od strony prawnej skłoniła nas do uruchomienia punktu porad w tym zakresie. Są one nieodpłatne, może z nich skorzystać zarówno członek Cechu, jak i osoba niezrzeszona. Pomagamy rozwiązać wiele problemów formalnych, które rodzą się w trakcie prowadzenia działalności. Występujemy także w imieniu zrzeszonych członków wobec różnych struktur władzy, instytucji czy organizacji” – mówi pan Rataj.
Starszy Cechu wylicza kolejne sfery aktywności: „Prowadzimy doradztwo podatkowe, zajmujemy się tematyką ZUS-owską. Organizujemy szkolenia BHP i przeciwpożarowe. Jeśli chodzi o sprawy uczniowskie, przez nasze firmy przewija się kilkuset uczniów. Jesteśmy instytucją kształcącą uczniów, czyli mającą pod opieką młodocianych pracowników. Cech zajmuje się obsługą ucznia i refundacjami, jakie rzemieślnicy otrzymują z Ochotniczych Hufców Pracy. Organizujemy kursy doskonalące umiejętności oraz kursy kwalifikacyjne, których uczestnik zdaje egzamin na tytuł czeladnika. To pierwszy stopień w rzemiośle, potem jest mistrz. Ostatnio zajęliśmy się ośrodkiem kursowym, który jest wpisany na listę Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Bezrobotni zdobywają wiedzę i doświadczenie na kursach doskonalących”.
Zasięg oddziaływania wykracza poza grono osób zrzeszonych w Cechu. Od dwóch lat Cech funduje statuetkę dla cukiernika i piekarza Zawiercia przy okazji Dożynek. Warto wymienić także wkład Cechu w organizację koncertów Wiesława Ochmana, z których dochód przeznaczony jest dla fundacji „Auxilium”, współpracę z PCK, z instytucjami charytatywnymi, z MOPS-em i z Domami Pomocy Społecznej. Rzemieślnicy wspomagają także Kuchnię św. Antoniego.
Jan Witkowski podkreśla również dobrą współpracę z Kościołem: „Ogromnym wydarzeniem dla Zawiercia było stulecie Kolegiaty, a w ubiegłym roku podniesienie jej do rangi Bazyliki. Przekazaliśmy trony i klęczniki do Kolegiaty. Z kolei na tę drugą okoliczność ufundowaliśmy kielich i patenę oraz ornat z naszym herbem rzemieślniczym. Rzemiosło było zawsze z Kościołem. Posiadamy 11 sztandarów różnych branż, najstarszy z 1919 r. Z Bazyliką łączy nas przyjazna i dobra współpraca. Kontynuujemy dni patronalne. Każdy zawód ma swego patrona, tak jak św. Józef Robotnik jest patronem całego Cechu. Te tradycje chcemy kultywować”. Obecność rzemieślników w Bazylice jest dostrzegalna. Gromadzą się w niej na modlitwie przed wszystkimi ważnymi wydarzeniami z życia Cechu.
Dzisiaj rzemieślniczy produkt musi konkurować z tym masowym, o kiepskiej jakości. – „Rzeczy za 5-10 zł stanowią pewną oszczędność, ale szybko się psują. W dobrych butach pochodzę 2-3 sezony, ale niestety za ich cenę można kupić kilka par jednorazówek” – mówi Tadeusz Rataj.
Czy to oznacza zmierzch rzemiosła? Przedstawiciele Cechu wskazują na znaczenie i przydatność wykwalifikowanych rzemieślników. Co ciekawe, we współczesnych czasach, tak bardzo zaawansowanych technologicznie, powraca moda i zapotrzebowanie na zawody dawne: „Dobre wyroby z drewna – np. kufle, dzbany – wracają z powrotem do łask. Zawody, które wydawały się na wymarciu – rymarze, garncarze, bednarze – są teraz bardzo poszukiwane” – przekonuje dyrektor Cechu.
Niestety niewielu młodych ludzi chce się kształcić w rzemieślniczych profesjach. Gdzie leży problem? – „Nie ma szkół. Popełniono wielki błąd w szkolnictwie, że otworzono gimnazja i licea profilowane. Wszyscy chcą być magistrami. To jest także błąd rodziców, którzy naciskają na swoje dzieci w tym kierunku. Nieważne, jakie mają wyniki w szkole, jednak one muszą iść do liceum. A później, po egzaminie dojrzałości, młodzi ludzie często nie wiedzą, co robić dalej. Duża część idzie na studia, ale ci, którzy nie pójdą, mają wykształcenie średnie, nie pozwalające wykonywać zawodów fachowych. A przecież można skończyć dobrą szkołę zawodową, pracować u rzemieślnika i nawet iść na studia, gdy są takie chęci” – podkreśla Andrzej Sewerzyński, tapicer zrzeszony w Cechu.
Cech jako organizacja ma pewne oczekiwania wobec włodarzy miasta: „Wszyscy troszczący się o Zawiercie powinni pomyśleć, aby powstała strefa ekonomiczna z prawdziwego zdarzenia. Trzeba ściągnąć firmy, aby drgnął rynek pracy. Musimy myśleć o tym, żeby klient do nas przyszedł. Bezrobocie na rynku to dla rzemieślnika trudny czas. Żory miały większe bezrobocie od naszego. Dzięki strefie ekonomicznej ono znacznie się zmniejszyło” – podkreśla Jan Witkowski.
Cech posiada konkretne plany, które już realizuje lub wkrótce zacznie wcielać w życie. – „Docelowym zamiarem, jeśli chodzi o nieruchomości, jest rozbudowa pawilonu w Centrum, przy rondzie ul. Sikorskiego. Chcemy podnieść go do góry, co architektonicznie upiększy ten rejon miasta. Prowadzimy zabiegi, aby znaleźli się uczestnicy tego przedsięwzięcia, którzy będą mogli prowadzić tam działalność. My nie mamy – przy 20-złotowej składce – funduszy, by prowadzić inwestycję jako Cech. Modernizujemy natomiast siedzibę Cechu – wymieniliśmy stolarkę okienną, teraz trwają prace przy elewacji zewnętrznej. Jest to piękny, zabytkowy budynek” – opowiada Starszy Cechu.
To nie koniec. – „Jeśli chodzi o działalność Cechu, chcemy rozwinąć projekty związane ze szkoleniami. Chodzi o pomoc tym, którzy zagubili się w życiu. Wiadomo, jakie były zwolnienia w Zawierciu. Przygotowujemy się też do 90-lecia, które będziemy obchodzić za dwa lata” – dodaje Jan Witkowski.
Czas kończyć wizytę w Cechu Rzemieślników oraz Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Kiedyś w tym budynku mieścił się kościół ewangelicko-augsburski. Dzisiaj, po wielu latach, w XXI w. rezydują tu ci, którzy swoją pracą chcą zarówno zarabiać na chleb, jak i ubogacać nasze życie swoimi wytworami.
W dobie globalizacji możemy spotkać wielu biznesmenów. Tu nam się jednak to nie uda. Dlaczego? Wyjaśnia to, przynajmniej w swoim imieniu, Jan Witkowski: „Politycy rzadko używają słowa »rzemieślnik«. Tak mawiał prof. Religa – że jest rzemieślnikiem-fachowcem. U nas wszyscy ludzie mówią nie po polsku: biznesmen. Ja nie jestem biznesmenem. Jestem i pozostanę rzemieślnikiem. Zawszę będę używać tego słowa”.
Starszy Cechu kończy rozmowę swoistym apelem: „Zachęcam wszystkich do odwiedzania Domu Rzemiosła, nie tylko po to, by zapłacić składkę, ale również, by starać się o wspólne działanie i pomoc dla miasta czy powiatu”. Do apelu pozostaje się tylko przyłączyć. W Cechu można spotkać ludzi z pasją i doświadczeniem. Obecna jest tam historia Zawiercia, wyrażona w wielu przedsięwzięciach, jubileuszach i spotkaniach. Cech nie chce jednak żyć tylko historią. Członkowie Cechu spoglądają odważnie w przyszłość. Nie muszą być biznesmenami, by to czynić. Są rzemieślnikami z pasją – to wystarczy.
Cech posiada stronę internetową: www.cechzawiercie.pl. Można na niej dowiedzieć się o wszelkich podejmowanych inicjatywach, a także poznać rzemieślników oraz ich bogatą ofertę.