sobota, 23 Listopad 2024,
imieniny obchodzą: Adela, Felicyt

Aktualności

A A A

Strona główna / Aktualności / Samozwańczy prezydent Zawiercia 1919 r. Fragment książki Jana Kwapińskiego oraz biografia autora

Samozwańczy prezydent Zawiercia 1919 r. Fragment książki Jana Kwapińskiego oraz biografia autora

data dodania: 2009-09-09 10:24:32

Jan Kwapiński

Z Pabianic udałem się do trzeciego zapalnego punktu, do Zawiercia. Największym zakładem pracy była tam fabryka włókiennicza, własność towarzystwa akcyjnego, poza tym zakłady metalurgiczne Hantkego.

Po przybyciu do magistratu, przebiwszy się przez tłumy robotnic z fabryki włókienniczej, widziałem dokładnie, jak wszystkie biura z gabinetem burmistrza były zablokowane przez kobiety. Na bruku zawierciańskim była zupełnie inna sytuacja i wypadki rozgrywały się na innym tle niż w Łodzi i w Pabianicach. Nikt nie umiał mi powiedzieć, skąd znalazł się w Zawiercia wyrzucony z seminarium duchownego kleryk, który uważał, że przy pomocy sfanatyzowanych kobiet usunie z urzędu burmistrza i zajmie jego miejsce. Oczywiście ta cała akcja toczyła się wśród jego przyrzeczeń, że z chwilą, gdy obejmie urzędowanie, zmusi rząd w Warszawie do zaopatrzenia Zawiercia w dary amerykańskie.

Gdy wszedłem do gabinetu burmistrza, za biurkiem siedział ów kleryk w otoczeniu kilkunastu kobiet i perorowało o tym szeroko, co to on zrobi dla miasta. Podszedłem do biurka i zapytałem:

– Pan jest burmistrzem. Zawiercia?

Zamiast odpowiedzi z jego strony, usłyszałem krzyki kobiet:

– Tak, ten pan jest burmistrzem z woli ludu, bo tamtego naród przepędził.

Zwróciłem się zatem do niego i powiedziałem, że chociaż jestem tutaj krótko, to zdołałem się już zorientować w położeniu i zupełnie nie rozumiem, jak może on obiecać ludziom dużo na lewo i prawo, nie mając najmniejszych podstaw do urzeczywistnienia tych przyrzeczeń. W tym momencie jedna z kobiet zwróciła się z zapytaniem:

– A kto pan jest? Skąd pan tu przyszedł?

Odpowiedziałem, że przyjechałem z Warszawy na inspekcję ministerialną.

Lotem błyskawicy puszczono między tłum wiadomość o moim przyjeździe z Warszawy i przez wszystkie szczeliny w tłu¬mie zaczęły cisnąć się do wnętrza kobiety. Dominowała w ich demonstracji nie sprawa braku mąki i innej żywności, głównym zainteresowaniem tych kobiet było, aby samozwańczy bur¬mistrz został na urzędzie przeze mnie zatwierdzony.

Na żądanie kobiet odpowiedziałem odmownie. Następnie podszedłem do okna i przez okno otwarte zwróciłem się do tłoczącej się gromady kobiet, aby udały się wszystkie do domu ludowego, gdzie niebawem miałem się zjawić, aby z nimi roz¬mawiać przy udziale jak największej ilości świadków.

Nastała chwila wahania, między nimi a potem usłyszałem głosy:

– Do domu ludowego! Do domu ludowego na zgromadzenie!

Gdy schodziłem na dół z pierwszego piętra, podszedł do mnie jakiś robociarz. Twarz jego wydawała mi się znajoma. Przyciszonym głosem zawiadomił mnie, że jest tutaj grono robotników, którzy mają polecenie czuwać nad tym, aby nie stała mi się jakaś krzywda.

Zadałem mu wówczas pytanie :

– Czy wy jesteście od Huldczyńskiego, bo przypominam sobie waszą twarz z zebrania bojowców w roku 1907 przed moim aresztowaniem?

Potwierdził, że tak i jeszcze ciszej dodał, że ma browning przy sobie.

– Dobrze – to schowajcie i nie próbujcie używać dla mojej obrony.

Na zgromadzeniu w domu ludowym, gdzie już zebrała się znaczna liczba robotników, ale w dalszym ciągu jeszcze kobiety miały przewagę, oświadczyłem, że nie będę wygłaszał przemówienia, bo będąc delegatem rządu muszę najpierw zbadać tło i samą sprawę: skargi i żądania.

– Jeśli miałbym sądzić robotnicze Zawiercie – przypomniałem sucho – i obecne wydarzenia w nim, to na czoło zatargów wysunęła się tutaj nie sprawa wyżywienia ludności, brak mąki, tłuszczów, mleka i cukru, lecz żądanie zatwierdzenia jakiegoś młodego, człowieka, który, jak mnie poinformowano, był klerykiem i który chce koniecznie zostać burmistrzem miasta robotniczego.

Chcąc tę rzecz sprowadzić do rozstrzygającego punktu, podniosłem głos:

– Zapytuję was, o co wam chodzi? Żeby unikać niejasności i nieporozumień, zaznaczam, że nie mam upoważnienia do tego, aby zatwierdzić burmistrza.

W tłumie jak zawsze zakotłowało się.

– Przypominam wam – stwierdzałem dalej tak samo sucho i rzeczowo, że wybory do rady miejskiej nie zostały jeszcze rozpisane. Punkt drugi: burmistrza wybierają członkowie rady miejskiej, a po wyborze może on być zatwierdzony, o ile posiada odpowiednie kwalifikacje.
Wrzenie w tłumie trwało.

– Rząd udzieli Zawierciu pomocy w miarę swych możliwości – trwałem przy swej decyzji wyjaśnienia ludziom jasno o co mi chodzi, ale ta pomoc może nadejść na adres zarządu miasta. W tej sytuacji, w jakiej zastałem Zawiercie, nic nie mogę wam przyrzekać, bo większość kobiet dąży tylko do zatwierdzenia burmistrza. Zdecydujcie się i powiedzcie mi wyraźnie co mam oświadczyć rządowi!

Na sali powstał jeszcze większy zgiełk, padały różne okrzyki, mężczyźni kłócili się zawzięcie z kobietami. Był taki hałas i zamieszanie, że mój towarzysz bojowiec nie wytrzymał nerwowo. Postanowił nagle wystrzelić w powietrze. Zaledwie jednak sięgnął do kieszeni po browning, a już schwytano go, poturbowano i rozbrojono.

W tym dramatycznym momencie z szamotającym się z tłumem bojowcem zjawił się na sali komendant milicji ludowej z Częstochowy, Wołowski, który przybył do Zawiercia z plutonem przysłany tu przez częstochowską komendę okręgową. Po zjawieniu się oddziału milicji temperatura namiętności na zgromadzeniu opadła. Wołowski podszedł do mnie i zameldował, że otrzymał rozkaz, aby umożliwić mi i ułatwić w miarę swych sil spokojne odbycie mej inspekcji i pomoc w załatwieniu spraw, które mnie sprowadziły do Zawiercia.

Poleciłem mu, aby wycofał z sali milicjantów i oczekiwał na moje dyspozycje.

Milicjanci wycofali się z Wołowskim, sala się uciszyła, a wówczas ja kategorycznie zażądałem, żeby ludność Zawiercia powróciła do normalnego życia, przywracając spokój i porządek, a zwolenniczki burmistrza-samozwańca zaniechały szerzenia zamętu.

Były to dla tłumu gorzkie słowa, ale stanowcze. Inaczej nie mogłem postąpić. Wiedząc, że trzeba sprawę doprowadzić do należytego i rozsądnego rozwiązania, powiedziałem zgromadzonym otwarcie:

– Tu, w domu ludowym, na tej sali będę czekał aż załatwicie moje żądania. Zapowiadam wam z góry, że jeśli zastosujecie się do mego wezwania i w Zawierciu zapanuje spokój, a usunięty gwałtem i bezprawnie burmistrz obejmie swe urzędowanie z powrotem, zawiadomię o tym telefonicznie ministerstwo spraw wewnętrznych i poproszę o natychmiastowe przysłanie kilku wagonów żywności do rozdziału pomiędzy najbardziej potrzebujących. Rozdział ten przeprowadzi burmistrz wraz z delegatami wybranymi w zakładach pracy. Wybór delegatów musi być natychmiast przeprowadzony, żebym nie tracił czasu i mógł jak najszybciej zawiadomić, kto został delegatem.

Naturalnie ani tych wyborów nie można było przeprowadzić błyskawicznie, ani też błyskawicznie uspokoić miasta. Rzucona przeze mnie propozycja została przyjęta. Zadanie moje w Zawierciu zostało wypełnione. Postanowiłem wobec tego udać się na parę godzin do Częstochowy razem z Wołkowickim. Chciałem trochę odpocząć.

Drugiego dnia wieczorem urzędujący już swobodnie burmistrz Zawiercia zawiadomił mnie telefonicznie w Częstochowie, że przyszło z Warszawy pięć wagonów żywności. Zapowiedziałem swój szybki przyjazd do Zawiercia, aby osobiście być obecnym przy odbiorze żywności przez burmistrza z delegatami fabrycznymi.

Tłumy obległy stację, gdy się dowiedziano o przysłaniu żywności. Gorączkowo dopytywały się, kiedy zacznie się jej wydanie.

W Zawierciu zostałem jeszcze jakieś trzy godziny i widziałem rozdział produktów. Rozdawanie szło sprawnie i spokojnie. Widząc, że nie mam tu już nic do roboty, pożegnałem się i wyjechałem do Warszawy.

Jan Kwapiński


Powyższy tekst jest fragmentem książki Jana Kwapińskiego „Moje wspomnienia 1904-1939”, wydanej przez Księgarnię Polską w Paryżu w roku 1965. Udostępnił tekst oraz sporządził biogram autora Remigiusz Okraska.


Jan Kwapiński, właściwie Piotr Edmund Chałupka (1885-1964) – młodość spędził w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie podjął pierwszą pracę jako robotnik w walcowni blachy. W roku 1901 wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej. W toku rewolucji 1905 r. był jednym z liderów tzw. Republiki Ostrowieckiej, kiedy to na fali strajków i manifestacji proklamowano na obszarze trzech powiatów niepodległość i niezależność od władz rosyjskich.

Po zbrojnym stłumieniu tej inicjatywy, musiał uciekać do zaboru austriackiego. Po odbyciu przeszkolenia, jako członek Wydziału Bojowego PPS został oddelegowany z fałszywymi dokumentami do Łodzi, gdzie kierował działaniami zbrojnymi. Brał udział w najważniejszych i najbardziej ryzykownych akcjach bojowych. Po rozłamie w PPS opowiedział się za PPS Frakcja Rewolucyjna pod wodzą Józefa Piłsudskiego, która mocniej akcentowała kwestię odzyskania niepodległości i wątków patriotycznych oraz propagowała walkę zbrojną z zaborcami.

Gdy carska policja zaczęła w Łodzi deptać mu po piętach, został przez partię skierowany do działań w okręgu częstochowskim. Nazwisko Jan Kwapiński przybrał wskutek akcji bojowej, która miała miejsce w pobliżu Zawiercia. 23 kwietnia 1907 r. przewodził dokonanemu we Włodowicach napadowi na siedzibę władz gminy, która to akcja miała na celu zdobycie na potrzeby działalności konspiracyjnej różnych dokumentów urzędowych (głównie niewypełnionych książeczek paszportowych). Następnie bojowcy dokonali napadu na sklep monopolu alkoholowego, niszcząc jego zawartość i zabierając z kasy pieniądze na potrzeby działalności partyjnej. Po zakończeniu akcji miejscowi żandarmi ruszyli w pościg za bojowcami, licznie wspierani przez mieszkańców Włodowic, którzy byli przekonani, że napad zorganizowali zwykli bandyci w celach rabunkowych. Aby ochronić towarzyszy przed aresztowaniem (w akcji oprócz niego wzięli udział pochodzący z Zawiercia młodzi robotnicy, członkowie grup bojowych PPS FR) oraz chcąc uniknąć ofiar po stronie cywilów, odciągnął samodzielnie pościg i został schwytany przez policjantów. Został ciężko pobity, następnie przebywał w areszcie w Zawierciu, a później przewieziono go do więzienia w Będzinie. Przy aresztowaniu podał się za pochodzącego z Włocławka Jana Kwapińskiego i ten pseudonim przybrał później jako oficjalne nazwisko.

Więziony był w warszawskiej Cytadeli, sąd carski skazał go na karę śmierci. Karę tę zamieniono jednak z powodu młodego wieku (22 lata) na 15 lat zesłania. Ostatecznie, po pobycie w kilku więzieniach, osadzono go w więzieniu w Orle nad Oką. Uwolniony wskutek rewolucji lutowej 1917 r., tworzył w Rosji struktury PPS wśród polskich emigrantów i zesłańców oraz był przewodniczącym lokalnego Komitetu Wykonawczego Rady Delegatów Robotniczych, Żołnierskich i Włościańskich, o orientacji antybolszewickiej. Po odzyskaniu niepodległości wrócił do Polski.

Został wybrany członkiem Centralnego Komitetu Wykonawczego PPS, był także współtwórcą i przewodniczącym Związku Zawodowego Robotników Rolnych. W rządzie Ignacego Paderewskiego w roku 1919 objął stanowisko inspektora administracyjnego w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Jego zadaniem była mediacja w sytuacjach konfliktowych w kraju ogarniętym jeszcze powojennym chaosem i brakiem nowych polskich struktur administracyjnych. Wyżej opublikowany fragment wspomnień Kwapińskiego dotyczy właśnie tego okresu, gdyż jednym z głównych miejsc zapalnych stało się Zawiercie.

Po ustąpieniu z tej funkcji, pozostał działaczem lewicy. W latach 1931-37 był wiceprzewodniczącym CKW PPS. W roku 1921 skazany na karę więzienia za organizowanie strajku robotników rolnych na Mazowszu (karę następnie umorzono). Od roku 1922 do wybuchu wojny był przewodniczącym Komisji Centralnej Związków Zawodowych – zarządu Związku Stowarzyszeń Zawodowych (popularnie zwanych klasowymi związkami zawodowymi – była to jedna z największych central związkowych w Polsce, zdominowana przez PPS). W latach 1922-30 był z ramienia PPS posłem na sejm. W roku 1930 aresztowany i skazany w ramach tzw. procesów brzeskich, następnie uniewinniony przez sąd apelacyjny. W marcu 1939 r. wskutek triumfu PPS w wyborach samorządowych w Łodzi, został prezydentem tego miasta.

Po agresji hitlerowskiej na Polskę, opuścił Łódź. Został ranny podczas bombardowania Zamościa, następnie ukrywał się przez kilka miesięcy. Aresztowany przez NKWD, przebywał na zesłaniu na Syberii. Uwolniony po zawarciu sojuszu z ZSRR, był przedstawicielem władz polskich w Taszkiencie. Po ewakuacji z ZSRR, w roku 1942 przybył do Anglii. Był przewodniczącym Komitetu Zagranicznego PPS. W emigracyjnym rządzie W. Sikorskiego objął stanowisko ministra przemysłu, handlu i żeglugi. To samo stanowisko oraz funkcję wicepremiera piastował w rządzie S. Mikołajczyka, zaś w rządzie T. Arciszewskiego był wicepremierem i ministrem skarbu. 

Po zakończeniu wojny nie zaakceptował i nie uznał legalności władzy komunistów, nie powrócił z emigracji. W latach 1948-65 był członkiem Centralnego Komitetu Zagranicznego PPS, w tym od roku 1952 jego wiceprzewodniczącym, a od 1955 – przewodniczącym tej struktury. Zmarł w Penley w Walii. Dwa lata po jego śmierci, we Francji wydano pozostające w rękopisie wspomnienia, których niewielki fragment prezentujemy powyżej. W międzywojniu został odznaczony Krzyżem Niepodległości.

Udostępnienie fragmentu książki i sporządzenie biogramu autora: Remigiusz Okraska

Artykuł pochodzi ze strony www.dawne-zawiercie.pl

Wydawca:

Centrum Inicjatyw Lokalnych
42-400 Zawiercie, ul. Senatorska 14

Pomóż nam rozwijać serwis:
1%

Podaruj 1% podatku
KRS: 0000215720