Aktualności
Strona główna / Aktualności / Stanisław Holenderski - przemysłowiec i filantrop
Stanisław Holenderski - przemysłowiec i filantrop
data dodania: 2010-11-16 11:24:39
Urodził się i umarł jako Żyd, czuł się Polakiem, ale przede wszystkim był wielkim zawiercianinem.
Stanisław Holenderski (1871-1940) jest jedną z nielicznych postaci międzywojennego Zawiercia, której dokonania i zasługi dla miasta zostały docenione przez mieszkańców. Wielka w tym zasługa miłośnika historii Zawiercia, pana Piotra Grzyba, który za pomocą publikacji wielokrotnie przypominał sylwetkę i dorobek zawierciańskiego filantropa i przemysłowca. Pałacyk przy ulicy 3 Maja, willa na Stawkach, budynek Szkoły Rzemieślniczej i Zespołu Szkół przy ulicy Zaparkowej, kaplica na cmentarzu parafialnym – to tylko nieliczni niemi świadkowie dzieła życia Stanisława Holenderskiego. Rodzicami przyszłego wybitnego zawiercianina byli Cecylia z Mendelsohnów i Markus Holenderski. Ojciec Stanisława przybył prawdopodobnie z Białegostoku w okresie budowy podwalin miasta. Matka była córką właściciela dóbr w Blanowicach. Nie jest do końca jasne, czy to ci sami Mendelsohnowie, których nazwisko występuje wśród nabywców dóbr kromołowskich w 1871 roku. Wyjaśniałoby to posiadanie nieruchomości gruntowych w kwartale Zawiercia, z ulicami Pomorską i Paderewskiego. Jego ojciec był współwłaścicielem huty szkła, a następnie uruchomił największą w okolicach Zawiercia cegielnię, która jednak z uwagi na wyczerpanie pokładów gliny została przez Stanisława Holenderskiego zamknięta w latach dwudziestych.W życiu Stanisława Holenderskiego był również epizod związany z prowadzeniem kopalni węgla brunatnego w Gołuchowicach, w spółce z Teodorem Berndtem – właścicielem fabryki włókienniczej. Jednak głównym źródłem jego dochodów był majątek ziemski w Porębie Mrzygłodzkiej. W tym miejscu należy się małe wyjaśnienie. W drugiej połowie XIX w. od gminy Poręba Mrzygłodzka odłączono Zawiercie Większe, które weszło w skład Gminy Kromołów. W dalszym ciągu grunty folwarczne na obszarze Zawiercia wchodziły w skład dóbr ziemskich o nazwie Poręba Mrzygłodzka. Część tych dóbr nabył w 1912 r. Stanisław Holenderski. Obok leśniczówki na Turkowej Górze posiadał piękną, modrzewiową willę. Dopiero z tym komentarzem zrozumiała jest darowizna Stanisława Holenderskiego w postaci gruntu pod planowany cmentarz ewangelicki przy drodze do Ciągowic czy ofiarowanie nieruchomości gruntowej na potrzeby szkoły rzemieślniczej.Porębskie dobra zawierciańskiego filantropa to 350 morgów (ponad 210 ha) gruntów, w których dominowały lasy skrywające pokłady węgla brunatnego – czarne diamenty ziemi zawierciańskiej. Lasy te były głównym źródłem dochodu Stanisława Holenderskiego. W 1919 roku, po odzyskaniu niepodległości, właściciele dóbr ziemskich w okolicach Zawiercia ogłaszali odkrycia nowych pół górniczych. Z wnioskiem o koncesję na wydobywanie węgla wystąpił również Holenderski. Władze górnicze zastanawiały się nad sposobem wydania decyzji odmownej. Według obowiązującego wówczas prawa rosyjskiego, z kręgu przedsiębiorców zajmujących się wydobywaniem węgla wyłączeni byli Żydzi. Znaleziono wówczas dyplomatyczną odpowiedź i uzasadniono negatywną decyzję „zbyt bliskim sąsiedztwem z kopalnią »Zygmunt« – własność Towarzystwa Poręba”. Jednak ostatecznie na jego gruntach powstała kopalnia, którą prowadził Stanisław Kasterski. Nie wiemy, czy Stanisław Holenderski czerpał dochody tylko z dzierżawy pól górniczych, czy był cichym wspólnikiem Kasterskiego.Był natomiast niewątpliwie osobą twardo stąpającą po ziemi i inteligentnym negocjatorem w sprawach finansowych. Kiedy w 1928 r. Stowarzyszenie Mechaników Polskich z Ameryki podjęło z nim rozmowy w sprawie dzierżawy pól górniczych, Stanisław Holenderski zręcznie odwlekał czas sfinalizowania umowy. W końcu została ona podpisana na korzystnych dla niego warunkach. Oprócz stałej kwoty związanej z każdą toną wydobytego węgla, zagwarantował sobie dzierżawę placu pod skład węgla w Zawierciu (dawny skład drewna przy ulicy Towarowej stanowił własność fabryki w Porębie) i nieodpłatną regularną dostawę węgla brunatnego na skład. Jego status majątkowy pozwalał zaliczać go do najbogatszych osób w okolicach Zawiercia. Społecznie angażował się nie tylko w gospodarczych gremiach (Izba Przemysłowo-Handlowa w Sosnowcu), ale chętnie udzielał się też w działających na rzecz zawierciańskiej społeczności stowarzyszeniach o charakterze dobroczynnym i patriotycznym. Nie sposób tutaj wymienić wszystkich. Kiedy w 1928 r. powstał Społeczny Komitet Budowy Szkół Społecznych, został jego członkiem i inicjatorem budowy placówek oświatowych na terenie Zawiercia i całego powiatu. Nie ograniczał się tylko do uczestnictwa w jego pracach, ale wspierał inicjatywy materialnie, dostarczając budulec ze swoich lasów.Z urodzenia był Żydem, z wyboru Polakiem, ale przede wszystkim zawiercianinem. Szczególnym dowodem polskości Holenderskiego jest macewa jego rodziców na kromołowskim kirkucie, na których znajdują się napisy polskojęzyczne. Nie wiemy nic o jego politycznych sympatiach – Zawiercie pod tym względem było podzielone. W wieku 50 lat przeszedł na katolicyzm. Często też piszący o nim przedstawiają go jako osobę zaangażowaną społecznie na rzecz kościoła katolickiego, ale wiemy, że wspomagał również ewangelików (cmentarz ewangelicki miał powstać na jego nieruchomości gruntowej). Jego rodzice byli zaangażowani w budowę synagogi, Stanisław między innym wybudował katolicką kaplicę cmentarną i ufundował ambonę do bazyliki mniejszej. Był blisko związany z ks. bp T. Kubiną – pierwszym ordynariuszem diecezji częstochowskiej. Nie natrafiłem na jakikolwiek ślad jego relacji ze środowiskiem zawierciańskich Żydów. Z pewnością, zwłaszcza przez ortodoksyjnych mieszkańców Zawiercia wyznania mojżeszowego, uważany był za przechrztę i odszczepieńca.Nie znamy daty ślubu Stanisława Holenderskiego i Joanny z d. Idzikowskiej z Częstochowy. Być może perspektywa małżeństwa była motywem zmiany wyznania. 19 grudnia 1922 r. przyszła na świat ich córka – Aniela. Jak przystało na przedstawicieli lokalnej elity, na rodziców chrzestnych Holenderscy wybrali znanego zawierciańskiego lekarza Konrada Pasierbińskiego i Wandę Wesołowską, żonę dyrektora fabryki TAZ – Seweryna Wesołowskiego.Okres międzywojenny moglibyśmy nazwać sielankowym dla rodziny Holenderskich. Życie wiedli między Zawierciem a Porębą. Mieszkańcy międzywojennego Zawiercia pamiętają Anielę Holenderską z lat trzydziestych, jak podążała na konne przejażdżki ulicami miasta. Z uwagi na majątek ojca i jego wpływy w mieście, uważana była za jedną z lepszych partii. Mówiło się o planach małżeńskich i kandydacie na męża, którym miał zostać syn Kazimierza Arkuszewskiego – właściciela dóbr pileckich i kromołowskich. Ciekawym przyczynkiem do poznania dziejów rodziny Holenderskich i Zawiercia z pewnością są fotografie rodzinne, ale dotychczas nikt niestety nie podjął się trudu ich opublikowania.Sielankę rodziny Holenderskich przerwała wojna. W znanych biogramach możemy przeczytać, iż Stanisław Holenderski zmarł 23 stycznia 1940 roku. Wersji na temat okoliczności jego śmierci jest kilka. Najczęściej mówi się o samobójstwie. Po wkroczeniu Niemców, ukrywał się u Kazimierza Arkuszewskiego w Pilicy. Stanisław Holenderski czuł się Polakiem, ale dla Niemców nadal był Żydem, który tak jak jego rodacy powinien chodzić w opasce z gwiazdą Dawida. Zdawał sobie on doskonale sprawę z tego, jaki los czeka zawierciańskich Żydów. Obawiał się nie tylko o swoje życie, ale i o rodzinę – jego córka była półkrwi Żydówką. Porywając się na swoje życie, pragnął w ten sposób ochronić ją przed losem, jaki spotkał kilka tysięcy jego rodaków w Zawierciu. W tle pojawia się również problem jego akceptacji w środowisku żydowskim, od którego religii przodków się odciął. Często mówi się o pamięci zbiorowej. Jeszcze kilka lat temu jeden z korzennych mieszkańców Zawiercia, który był razem z rodzicami w tłumie odprowadzających Stanisława Holenderskiego na parafialny cmentarz, zapytał mnie: kim był Stanisław Holenderski?Ze starych fotografii patrzy na nas starszy, nobliwy pan, z sumiastym sarmackim wąsem, w gustownym modnym kapeluszu i z nieodłączną laską, otoczony na większości z nich dziećmi i młodzieżą, dla których tak wiele uczynił.Po zakończeniu II wojny światowej pozostałe po wielkim zawiercianinie dobra ziemskie oraz część nieruchomości upaństwowiono w ramach reformy rolnej i nacjonalizacji przemysłu. Część nieruchomości na terenie Zawiercia, łącznie z pałacykiem przy ulicy 3 Maja, przeszła w ręce prywatne. Żona Joanna i córka Aniela umierały w samotności i niedostatku. W ostatnich latach rozpoczął się proces przywracania należnej pamięci o wielkim mieszkańcu Zawiercia, który dla miasta uczynił tak wiele, nie oczekując dla siebie w zamian zbyt dużo.
Artykuł archiwalny rozmowa o Stanisławie Holederskim o tym , że żył urodził się i umarł jako polak i Zawiercianin
Zawiercianin Nr 3 (5) jesień 2010 Kwartalnik