poniedziałek, 25 Listopad 2024,
imieniny obchodzą: Katarzyna, Klemens

Aktualności

A A A

Strona główna / Aktualności / Tu jest moje miejsce – rozmowa z Anitą Maszczyk

Tu jest moje miejsce – rozmowa z Anitą Maszczyk

data dodania: 2012-03-14 11:18:13

Jest piękna, utalentowana i od lat mieszka w Zawierciu. Choć dojazdy w celach zawodowych pochłaniają sporo wysiłku, nie chce słyszeć o przeprowadzce. Mowa o Anicie Maszczyk – solistce Gliwickiego Teatru Muzycznego. O sobie, swojej pracy i pasji opowiada w rozmowie z Izabelą Biel.


Mieszka Pani w Zawierciu, ale zrobiła ogólnopolską karierę. Czy w naszym mieście wspiera się rozwój młodych talentów?

Anita Maszczyk: I tak, i nie. W Zawierciu nie ma zbyt wielu miejsc, wspierających młode talenty. Oczywiście jest Młodzieżowy Ośrodek Twórczości, jest Miejski Ośrodek Kultury, a także Szkoła Muzyczna. Te trzy jednostki kulturalne dbają o edukację artystyczną młodych ludzi w zaawansowany sposób. Na ponad 50-tysięczne miasto i stolicę powiatu nie jest to dużo. Ale… w samym  MOK-u  istnieje kilka zespołów artystycznych. Choćby Fatamorgana, którą wspólnie z mężem, Leopoldem Stawarzem, założyliśmy 15 lat temu. Mąż, który prowadził wówczas zajęcia w I LO w Zawierciu, został poproszony o przygotowanie programu artystycznego na wyjazd młodzieży do Austrii. Program tak się spodobał, że rok później wysłano młodzież na kolejny występ, a z wykonawców zawiązał się zespół. Była to wspaniała młodzież – utalentowana, pełna zapału i fantazji. Nasza współpraca przebiegała rewelacyjnie. Pięć lat później „z potrzeby serca” powstał chór Capella Vartiensis.


Jak duże jest zainteresowanie młodzieży muzyką w naszym mieście? Co doradziłaby Pani zdolnej młodzieży, pragnącej rozwijać się w tym kierunku?

A.M.: Zainteresowanie jest ogromne. Można to zaobserwować choćby podczas klasycznych koncertów, gdzie właśnie młodzież stanowi znaczną część publiczności. Młodzi ludzie mogą zgłosić się do MOK-u lub MOT-u. Tam pracują instruktorzy, którzy nadadzą im pierwsze szlify i sprawdzą, czy mają talent. Naprawdę uzdolnione dzieci i młodzież wysyła się później do szkół muzycznych. Część osób, które wyrosły z Fatamorgany lub chóru, to obecnie absolwenci szkół i akademii muzycznych.


Jak to się stało, że trafiła Pani do Zawiercia?

A.M.: Do Zawiercia sprowadził mnie mąż. Poznaliśmy się na studiach, a po ślubie zamieszkaliśmy właśnie tutaj. Kilkakrotnie zmienialiśmy miejsce zamieszkania, ale zawsze ciągnęło nas do tego miasta. Tak już chyba jest, że każdy musi znaleźć swoje miejsce. Dla mnie takim miejscem jest Zawiercie. Co prawda dojazdy do Gliwic bywają kosztowne i męczące, a zdarzało się, że tę trasę pokonywałam kilka razy w ciągu dnia, ale jednak nigdy nie zdecydowałabym się na przeprowadzkę do Gliwic. Wydaje mi się, że gdybym tam mieszkała, cały czas czułabym się, jakbym była w pracy. Tutaj odpoczywam, tu jest mój azyl.


Muzyka klasyczna nie cieszy się obecnie zbyt wielką popularnością. Pani przygoda z tym gatunkiem zaczęła się bardzo wcześnie. Proszę opowiedzieć, jak odkryła Pani pasję śpiewania.

A.M.: Już jako dziecko lubiłam śpiewać i używałam głosu dziwnego jak na ten wiek. Marzyłam, żeby zostać śpiewaczką operową i chodzić w długich, pięknych sukniach. Nawet moja mama śmiała się, że jeśli zostanę śpiewaczką, to właśnie ze względu na te piękne stroje. Rosłam w przekonaniu, że to będzie mój zawód. Skończyłam podstawową szkołę muzyczną na fortepianie, w szkole drugiego stopnia jako specjalizację wybrałam śpiew, a potem była już Akademia Muzyczna. Wiele zawdzięczam rodzicom, którzy pomagali mi rozwijać talent i wspierali we wszystkim, co robiłam.


Zawody artystyczne są dość niepewne. Często uzdolnione osoby, zamiast rozwijać zainteresowania, wolą zdobyć stabilną pracę i zarobki.

A.M.: Są dwie teorie – jedni twierdzą, że można wykonywać dwa zawody na raz i spełniać się na różnych polach, inni uważają, że jeśli nie poświęci się czemuś bez reszty, to nie można tego robić dobrze. Jestem zwolenniczką tej drugiej opinii. Mam szczęście, gdyż zawód, który wykonuję, to jednocześnie moja pasja, choć – wbrew krążącym opiniom – nie jest to lekka praca.


Gościły Panią sceny w całym kraju, ale dość regularnie Pani występy można podziwiać także w Zawierciu. Była Pani zresztą nominowana w roku 2010 do nagrody prezydenta Zawiercia w kategorii „Osobowość roku”. Jak wypada zawierciańska publiczność na tle reszty Polski?

A.M.: Myślę, że wypada bardzo dobrze. Nasza publiczność jest  żywiołowa i nie wstydzi się swoich reakcji. Zawsze, gdy prowadzący zapowiada, że wystąpi ktoś z Zawiercia, pojawia się ogromny aplauz. Ludzie cieszą się, że ktoś z ich miejscowości odniósł sukces. To pozwala im myśleć, że mieszkając tutaj można coś osiągnąć.


Podczas występów odgrywa Pani wiele ról. Ma Pani jakąś ulubioną, z którą czuje się szczególnie mocno związana?

A.M.: Z pewnością mam sentyment do pierwszej dużej roli w Teatrze Gliwickim – Rosiny z Cyrulika sewilskiego, ważna dla mnie jest także partia Adeli z Zemsty nietoperza, którą odgrywałam w ramach pracy dyplomowej i która od tamtej pory przylgnęła do mnie. Natomiast moim marzeniem, które wkrótce się spełni, jest rola Violetty w Traviacie Verdiego.


Jest Pani w przededniu wydania płyty – proszę trochę opowiedzieć o artystycznej stronie tego przedsięwzięcia. Zaciekawiła nas także informacja, że wydanie płyty wsparli finansowo lokalni przedsiębiorcy – jak w świetle Pani doświadczeń wygląda mecenat zawierciańskiego biznesu nad rodzimymi artystami?

A.M.: Płytę nagrywam wspólnie ze znakomitą orkiestrą Sinfonietta Bydgoska, z którą 7 lat temu wspólnie z Maciejem Niesiołowskim zaśpiewałam pierwszy koncert. Płyta będzie trochę operowa, trochę operetkowa. Nie zabraknie na niej utworów, które są mi szczególnie bliskie. Całość ukaże się na początku roku 2012. Producentem płyty jest firma fonograficzna DUX,  krajowy potentat w dziedzinie wydawania muzyki klasycznej. Realizację przedsięwzięcia wsparło kilka zawierciańskich firm. Myślę, że nie będą żałowały swojego wkładu w kulturę.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Anita Maszczyk – absolwentka Akademii Muzycznej w Katowicach. Zadebiutowała partią Adeli w Zemście nietoperza J. Straussa w Operze Śląskiej w Bytomiu w 1999 r. Solistka Gliwickiego Teatru Muzycznego. Współpracuje m.in. z Operą Krakowską oraz z Operą Śląską w Bytomiu, Teatrem Muzycznym w Lublinie. Występowała na scenach wielu miast Polski oraz zagranicą. Laureatka Nagrody Artystycznej Dyrektora Gliwickiego Teatru Muzycznego za sezon 2001/2002, za rolę Rosiny w Cyruliku sewilskim.


_________________________

Wywiad z Anitą Maszczyk pierwotnie ukazał się w kwartalniku „Zawiercianin” nr 10, zima 2011. Cały numer można za darmo pobrać i przeczytać tutaj.

Wydawca:

Centrum Inicjatyw Lokalnych
42-400 Zawiercie, ul. Senatorska 14

Pomóż nam rozwijać serwis:
1%

Podaruj 1% podatku
KRS: 0000215720